2. Nowa Zelandia - przygody niczym z Władcy Pierścieni. Kto nie marzył o podróży śladami bohaterów Tolkiena? Przyroda w Nowej Zelandii to coś, co zostanie w Twoim sercu na długo. Jeśli rozważasz podróż solo do dość odległego miejsca, Nowa Zelandia będzie strzałem w dziesiątkę. OPIS TRASY PROGRAM WYCIECZKI CO JEST W CENIE? OPINIE KLIENTÓW INFORMACJE PRAKTYCZNE Niezwykle obszerna trasa obejmująca obie wyspy Nowej Zelandii i kilka najważniejszych miejsc Australii, zaprojektowana z myślą o osobach pragnących poznać jedno z najdalej oddalonych od Polski miejsc w komfortowych warunkach, bez zbędnych postojów i straty czasu. Dla kogo: trasa dla każdego, aż biorąc pod uwagę długie przejazdy autokarem lepiej czuć się będą na niej osoby lubiące podróże lądowe. Intensywność: trasa bez ograniczeń wiekowych. ATUTY TEJ WYCIECZKI: Autorski, bardzo bogaty program zwiedzania. Północna i południowa wyspa Nowej Zelandii, ze słynnym Hobbitonem. Możliwość zobaczenia kiwi i kangura. Odwiedziny przy najsłynniejszej górze półkuli południowej - mieniącej się różnymi kolorami słynnej Uluru. Ubezpieczenie kosztów leczenia obejmuje ryzyko powikłań i zaostrzeń chorób przewlekłych. Wyżywienie: dwa posiłki w ciągu dnia. Urozmaicona kuchnia. Bilety wstępu w cenie wycieczki. 1 dzień WYLOT Z WARSZAWY Spotkanie z pilotem i grupą na lotnisku Chopina w Warszawie. Przelot do Auckland z przesiadkami. 2 dzień DALSZY LOT DO AUCKLAND Kontynuacja podróży do Nowej Zelandii. Przekroczenie równika. 3 dzień AUCKLAND Przylot do Auckland – największego miasta Wyspy Północnej i całej Nowej Zelandii. Zwiedzanie miasta położonego u stóp wygasłego wulkanu: dzielnica Parnell z zabytkową kolonialną zabudową, Queen Street. Przejazd obok wzgórza wulkanicznego Mt. Eden. Kolacja w obracającej się restauracji znajdującej się w wieży widokowej SkyCity. Nocleg w Auckland. 4 dzień AUCKLAND / WAITOMO / HOBBITON (MATAMATA) / ROTORUA Wyjazd w kierunku Rotorua. Po drodze zwiedzanie słynnych jaskiń Waitomo, pływanie łodzią po podziemnej rzece i oglądanie świetlików. Dalszy przejazd do miasteczka Matamata, w okolicach którego na prywatnej farmie znajduje się wioska hobbitów znana z filmów „Władca Pierścieni” oraz „Hobbit”. Zwiedzanie Hobbitonu. Dalszy przejazd do Rotorua. Nocleg w Rotorua. 5 dzień ROTORUA Zwiedzanie Rotorua (gejzery, gorące źródła), w tym Te Puia Termal Reserve. Oglądanie najbardziej aktywnego gejzeru kraju – Pohutu, starej wioski maoryskiej i słynnego ptaka nielota – kiwi, symbolu Nowej Zelandii. Wjazd na punkt widokowy z którego roztacza się piękny widok na jezioro Zielone i Niebieskie. Wieczorem maoryski koncert wraz z tradycyjną kolacją hangi. Nocleg w Rotorua. 6 dzień ROTORUA / TAUPO / WELLINGTON Przejazd na południe wyspy do Wellington (ok. 6 godz.). Przejazd przez malownicze tereny okolic Taupo (miasto i jezioro o tej samej nazwie). Przyjazd do stolicy Nowej Zelandii – Wellington. Zwiedzanie miasta, oglądanie z okien autobusu kompleksu budynków parlamentu, budynków rządowych, katedry św. Pawła. Wizyta w Muzeum Narodowym Nowej Zelandii Te Papa Tongarewa podczas której można lepiej poznać historię i kulturę Nowej Zelandii. Nocleg w Wellington. 7 dzień WELLINGTON / NELSON Podróż do Nelson (ok. 6 godz.): najpierw promem przez malowniczą cieśninę Cooka na Wyspę Południową Nowej Zelandii, następnie przejazd z Picton w okolice Nelson. Wizyta w Muzeum WOW, niezwykle oryginalnym miejscu, gdzie moda łączy się z kolekcją starych samochodów. Nocleg w Nelson. 8 dzień NELSON / FRANZ JOSEF Oglądanie formacji skalnych o kształcie placków naleśnikowych w Punakaiki. Przejazd przez Hokitika, następnie wzdłuż wybrzeża Morza Tasmana, do stolicy wiecznych lodowców – Parku Narodowego Westland . Przejazd do Franz Josef/Fox (w sumie 7 godz.). Nocleg w Franz Josef lub Fox. 9 dzień FRANZ JOSEF / QUEENSTOWN Przejście szlakiem turystycznym – paprociową drogą do czoła lodowca Fox. Dwugodzinny spacer do lodowca odbywa się w towarzystwie profesjonalnego przewodnika. Fakultatywnie przelot helikopterem z lądowaniem na lodowcu. Wyjazd do Queensland malowniczą drogą wzdłuż wybrzeża, a następnie jeziora Wanaka (ok. 6 godz.). Przyjazd do górskiego kurortu – Queenstown – położonego nad jeziorem Wakatipu. Nocleg w Queenstown. 10 dzień QUEENSTOWN / FIORD MILFORD SOUND Wycieczka do fiordu Milford Sound. (ok. 5 godz. w jedną stronę). Przejazd wzdłuż brzegów jeziora Wakatipu do Te Anau – miasteczka położonego przy wejściu do Parku Narodowego Fiordland . Przejazd tunelem do fiordu Milford Sound. Rejs statkiem po fiordzie, oglądanie flory i fauny Wyspy Południowej. Powrót do Queenstown. Nocleg w Queenstown. 11 dzień QUEENSTOWN / ARROWTOWN Przejazd do Arrowtown – historycznego miasteczka pierwszych poszukiwaczy złota z lat 60. XIX w. Degustacja słynnych nowozelandzkich win z Otago. Powrót do Queenstown. Czas wolny. Nocleg w Queenstown. 12 dzień QUEENSTOWN / CAIRNS Przelot z możliwą przesiadką do Cairns w Australii – tropikalnego miasta na północy kontynentu. Czas wolny na odpoczynek lub spacery promenadą. Nocleg w Cairns. 13 dzień CAIRNS Czas wolny. Dla chętnych fakultatywnie wycieczka nad Wielką Rafę Koralową . Nocleg w Cairns. 14 dzień CAIRNS Kolejny dzień wypoczynku w podzwrotnikowym klimacie Cairns. Czas można wykorzystać również na fakultatywną wycieczkę do górskiej miejscowości Kuranda – miasteczka poszukiwaczy złota. Nocleg w Cairns. 15 dzień CAIRNS / AYERS ROCK / ULURU Przelot do czerwonego serca Australii – Ayers Rock. Zwiedzanie Parku Narodowego Uluru - Kata Tjuta z ogromnymi głazami Olgas oraz oglądanie świętej góry Aborygenów Uluru. Uluru to monolit skalny o długości 3 km i wysokości 348 m, zdający się zmieniać swoje zabarwienie w zależności od kąta padania promieni słonecznych. Nocleg w Ayers Rock. Ze względu na ograniczoną liczbę bezpośrednich lotów z Cairns do Ayers Rock, możliwy jest przelot przez Sydney lub Alice Springs. 16 dzień AYERS ROCK / SYDNEY Wizyta w centrum kultury Aborygenów. Transfer na lotnisko w Ayers Rock i przelot do Sydney. Nocleg w Sydney. 17 dzień SYDNEY Zwiedzanie Sydney – największego miasta Australii. W programie przejazd obok starej historycznej dzielnicy Rocks z kolonialną zabudową z czasów królowej Wiktorii. Do najważniejszych zabytków miasta należy również kościół św. Jakuba oraz mennica z pierwszej połowy XIX w. Rejs statkiem po zatoce, skąd można podziwiać widok na miasto. Podczas rejsu lunch. Oglądanie najbardziej charakterystycznej budowli i symbolu miasta, ikony współczesnej architektury, jaką jest wielki gmach Opery . Ciekawym obiektem jest też jeden z najwyższych i najdłuższych jednoprzęsłowych mostów świata – Sydney Harbour Bridge, rozciągający się 52 m nad wodami Zatoki Sydney. Wizyta na jednej ze słynnych miejskich plaży. Fakultatywnie wjazd na obrotowy punkt widokowy na najwyższej budowli miasta – Sydney Tower (305 m). Nocleg w Sydney. 18 dzień SYDNEY / GÓRY BŁĘKITNE Wyjazd do Parku Narodowego Gór Błękitnych . Pobyt w parku oferuje fantastyczne widoki, wspaniałe trasy wędrówek pośród wąwozów, gajów drzew gumowych i malowniczych urwisk. Błękitna mgiełka, której góry zawdzięczają swą nazwę, powstaje z olejku wydzielanego przez drzewa eukaliptusowe. Przejście do formacji skalnej o nazwie Trzy Siostry. Dla chętnych fakultatywnie zjazd najbardziej stromą kolejką na świecie w kompleksie Scenic World. Wizyta w urokliwym Parku Dzikiej Przyrody, w którym można obejrzeć rodzime zwierzęta Australii: kangury, koale, strusie, węże oraz krokodyle. Nocleg w Sydney. 19 dzień WYLOT Z SYDNEY Przelot do Warszawy z przesiadkami. 20 dzień Powrót do Warszawy PUBLIKACJA I KOPIOWANIE PROGRAMÓW WYCIECZEK, TREŚCI INFORMACJI PRAKTYCZNYCH ZAMIESZCZONYCH NA STRONIE W CAŁOŚCI LUB W CZĘŚCI, BEZ WYRAŹNEJ, PISEMNEJ ZGODY BIURA JEST ZABRONIONE. Cena obejmuje: Przelot na trasie Warszawa - Auckland i Sydney - Warszawa z przesiadkami w portach l lotniczych oraz przeloty (Queenstown - Cairns, Cairns - Ayers Rock, Ayers Rock - Sydney). Przejazdy mikrobusem lub autokarem wg programu. Zakwaterowanie w hotelach ****/*** i motelach w pokojach 2-os. z łazienką (2 osoby w pokoju). Serwis kawy i herbaty w pokojach. Bilety wstępu do zwiedzanych obiektów wymienionych w programie. Opiekę polskiego pilota grupy na całej trasie wycieczki oraz lokalnego przewodnika lub opieka pilota-przewodnika na całej trasie wycieczki. Posiłki (ilość wskazuje cyfra w ikonce przy każdym dniu programu). Ubezpieczenie KLiA (w tym ryzyko powikłań i zaostrzeń chorób przewlekłych), NNW i bagażu. Opłaty lotniskowe oraz opłatę za wystawienie biletu. Elektroniczne potwierdzenie podróży (ETA) do Nowej Zelandii dla posiadaczy paszportu RP. Opłata na Turystyczny Fundusz Gwarancyjny. Opłata na Turystyczny Fundusz Pomocowy. Podatek VAT. Cena nie obejmuje: Napojów do posiłków. Napiwków dla lokalnych przewodników i kierowców płatnych w Australii i Nowej Zelandii (80 USD). Udziału w wycieczkach i zajęciach fakultatywnych nie objętych programem zwiedzania. Usług tragarzy na lotniskach i w hotelach. Testów na COVID-19. Wymagania dot. paszportu RP: Paszport musi być ważny minimum 6 miesięcy od daty powrotu do Polski oraz posiadać co najmniej 2 wolne strony. Australia: Wiza turystyczna do Australii wyrabiana jest elektronicznie. Wnioski należy składać za pośrednictwem strony internetowej Ministerstwa ds. Imigracji ( Standardowe ubezpieczenie CT Poland w podróży w zakresie kosztów leczenia wynosi 100 000 EUR Podniesienie sumy ubezpieczenia kosztów leczenia do: 150 000 EUR - dopłata około 45 PLN/os. 300 000 EUR - dopłata około 75 PLN/os. W przypadku chęci podniesienia sumy ubezpieczenia powyżej 300 000 EUR prosimy o kontakt z biurem obsługi klienta: info@ tel. 22 6545133 Biuro Podróży CT Poland gwarantuje swoim klientom stałość cen po zawarciu umowy uczestnictwa. Podane ceny uwzględniają wszystkie koszty związane z udziałem w wycieczkach CT Poland Wszystkie zamieszczone opinie pochodzą z ankiet lub e-maili od naszych Klientów  PANI MARIA, BYDGOSZCZ, LISTOPAD 2018 Ocena 4/5 Przelot międzynarodowy dobry. Hotele na trasie dobre i bardzo dobre. Restauracje również dobre i bardzo dobre. Wycieczka zorganizowana bardzo dobrze. Profesjonalna, bardzo sympatyczna pilotka. Wyjazd można z pewnością polecić innym.  PAN ANDRZEJ, OPOLE ,LISTOPAD 2018 Ocena 5/5 Hotele i restauracje na trasie dobre i bardzo dobre.  PANI BARBARA, SZAFLARY, LISTOPAD 2018 Ocena 4/5 Przeloty. Do standardu nie mam zastrzeżeń. Jednak uważam , że nieporozumieniem jest lecieć tak określoną drogą i tak długi postój w Londynie aż 6 godzin. Podróż bardzo męcząca – można lecieć krótszą drogą – np. przez Dubaj o wiele krótszy loty. Hotele: w Auckland- średni (drzwi na taras nie otwierały się ); w Rotorua- średni (słaba jakość wifi); w Wellington hotel w centrum, ale pokoje ciasne, za oknem wysypisko śmieci; w Nelson ładny bez zastrzeżeń; w Fox Glacier- średni, ale czysty; w Queenstown hotel klimatyczny, ale średnia jakość; w Cairns pokoje duże ale brudne; w Ayers Rock hotel jak na tamtejsze warunki wystarczające; w Sydney pokoje małe ale plus że w centrum. Restauracje i jedzenie w nich serwowane bardzo dobre, smaczne. Ogólnie jestem zadowolona, jednak na poprzedniej wycieczce hotele były zdecydowanie lepsze. Wycieczka na Rafę Koralową -za długo. Mama zastrzeżenie, że biuro dopiero po wpłacie całej kwoty przyznało rozpiskę z lotami i dwoma przesiadkami (długim postojem).  ANKIETA ANONIMOWA, LISTOPAD 2018 Ocena 5/5 Zbyt długie połączenia lotnicze. Hotele w Auckland, Fox Glacier, Queenstown, Cairns, Sydney OK. W Rotorua brak internetu! (WiFi), bardzo słabe. W Wellington hotel słaby, małe pokoje. W Nelson super. W Ayers Rock średni, ale rozumiem, że brak innych. Restauracje na trasie Ok.  ANKIETA ANONIMOWA, LISTOPAD 2018 Ocena 5/5 Restauracje wszystkie OK. Hotele również Ok, jedynie w Rotorua brak internetu, w Wellington małe pokoje, zaś w Ayers Rock duszno w pokoju. Najlepszy hotel w Nelson. Pilotka opiekująca się grupą Pani Monika jest prawdziwą profesjonalistką – miła, inteligentna, życzliwa, kompetentna.  PANI MARYLA, KOBYŁKA, LISTOPAD 2018 Ocena 5/5 Bardzo dobre przeloty. Hotele na trasie bardzo dobre, wszystkie spełniły moje oczekiwania. Restauracje wszystkie bardzo dobre. Wspaniała pilotka.  PAN JERZY, JAROSŁAW, LISTOPAD 2018 Ocena 5/5 Przeloty międzynarodowe bardzo dobre. Hotele i restauracje bardzo dobre, a w Auckland, Queenstown i Cairns SUPER!!!. Brak dnia wolnego w Sydney. Bardzo intensywny, świetny program i organizacja wyjazdu. Bardzo logiczne ustalenia co do pierwszeństwa zwiedzanych obiektów- małe kolejki- świetnie przygotowany pilot, profesjonalny, dbający o turystów, duża wiedza o odwiedzanych miejscach i świetny sposób przekazywania.  PANI BARBAR, JAROSŁAW, LISTOPAD 2018 Ocena 5/5 Przeloty międzynarodowe, hotele i restauracje na trasie bardzo dobre. Proponuję przedłużenie pobytu w Sydney o 1 dzień wolny. Jestem w pełni zadowolona z pilota opiekującego się grupą. Profesjonalizm, empatia. Kolejne imprezy tylko z Panią Galicką.  PAN ANDRZEJ, KOBYŁKA, LISTOPAD 2018 Ocena 5/5 Przeloty bardzo dobre. Hotele na trasie wycieczki bez zastrzeżeń, jedzenie również. Nie mam również żadnych zastrzeżeń do pilotki zajmującej się nami, mogę polecić Panią Monikę z pełnym przekonaniem. Program moim zdaniem, wystarczająco intensywny nie za bardzo męczący.  Państwo beata i krzysztof, Katowice listopad 2016 Standard przelotów oceniamy bardzo dobrze, szczególnie firmę Cathay Pacific, która pomimo bardzo trudne sytuacji (koniecznośc nieplanowanego lądowania z powodu choroby pasażera) starała się zapewnić komfort i pełne bezpieczeństwo podróży. Sama wycieczka fajna, ale nie było efektu wow. Trudno powiedzieć dlaczego. Może przejazdy autokarowe w Nowej Zelandii były zbyt długie, może nasze oczekiwania i wyobrażenia nieco inne. Organizacja była dobra, standardy wysokie a mimo to zabrakło jakiejś kropki nad i. Gdybym mogła coś zmienić to zrezygnowałabym z fakultetów w Cairns a wpisała fakultety do programu bo możliwość dużego wyboru wprowadziła nerwową atmosferę w wyjazd oceniam jako dobry.  Państwo iwona i piotr, bydgoszcz listopad 2016 Awaryjny low w Amsterdamie oraz trzęsienie ziemi w nowej Zelandii zbliżyło 26-osobowa grupę. Szczególnie Monika, nasza przewodniczka, sprawiała że podróż okazała się wyjątkowa. Bardzo dobra wiedza na temat każdego kraju, ciekawie przekazywana i rozłożona dała nam szczególny obraz danego kraju. Monika znajduje szczególne uznanie w naszych oczach.  ankieta anonimowa listopad 2016 Wycieczka bardzo ciekawa, aczkolwiek intensywna. Pozwoliła poznac klimat zarówno Nowej Zelandii jak i Australii. Na uwagę zasługuje prezentacja kultury Maorysów i Aborygenów, zabrakło prezentacji wytworów ich sztuki i były tylko w jest oglądanie zwierząt australijskich w bardzo skromnym ogrodzie. Ale jak na ilość dni i rozległość krajów wycieczka spełniła moje oczekiwania. Bardzo dobry wybór obiektów w Australii, w Nowej Zelandii było ich nieco zbyt wiele.  Państwo Magdalena i Tomasz, Kraków listopad 2015 Pani Monika jest najlepszym, najbardziej profesjonalnym przewodnikiem, znakomicie radziła sobie z prowdzeniem bardzo wymagającej grupy.  Pani Halina, Warszawa, listopad 2015 Wycieczka była w pełni profesjonalna. Pilotka posiada dużą wiedzę o miejscach. Spisała się na 5+.  Pan Andrzej, Radzionków LISTOPAD 2015 Wyjazd udany, pilotka profesjonalna i życzliwa. Zwiedzane miejsca interesujące, pogoda dopisała,  Pani Maria, Mielec LISTOPAD 2015 Wszystkie hotele były w dobrej lokalizacji, czyste, wygodne, obsługa dyskretna i pomocna. Smaczne, świeże posiłki z dobrą obsługą.  Pani Alina, Wrocław LISTOPAD 2015 Osobiście wolałabym więcej spacerów w Nowej Zelandii. Może należałoby przeznaczyć więcej czasu na Australię. Niemniej jestem zadowolona z całości. Duże brawa dla p. Moniki!  Pani Teresa, Świdnica LISTOPAD 2015 Hotele czyste, obsługa w porządku. Nie mam zastrzeżeń. Bardzo komunikatywna, przygotowana w stopniu bardzo dobrym do roli pilotki. Czrzeczna, cierpliwa, wyrozumiała. A to było bardzo przydatne w tej grupie. Ogólnie jestem zadowolona z wycieczki, wiele zobaczyłam, poznałam zwyczaje i zupełnie nowy kontynent, niespotykane gdzie indziej zwierzęta i krajobrazy. Było to moze spełnienie marzeń z dzieciństwa.  Pani Małgorzata, Świdnica LISTOPAD 2015 Pilotka świetnie przygotowana do pracy, wykazywała się bardzo dużą wiedzą, bardzo opiekuńcza dla grupy, świetna, miła i cierpliwa. Jestem zadowolona z intensywności choć przejazdy w Nowej Zelnadii były dośc długie. Australia z przelotami wewnętrznymi bardzo mi się podobała.  Pani Małgorzata, Radzionków listopad 2015 Restauracje przyjemne, czystość, jakośc dan oraz obsługi nie budzi zastzeżeń. W mojej opinii najlepszą kolację serwowano w Uluru. Wyjazd był dobrze przygotowany, program atrakcyjny. W programie zabrakło mi odwiedzania miejsc związanych z realizacją flmu Władca Pierścieni" czy "Hobbit". No i szkoda, że nie widzieliśmy kiwi. Ale ogólnie program był bardzo intensywny i bogaty a na ocenę wrażeń przyjdzie czas. Pilotka Monika była b. dobrze przygotowana i toszczyła się o nas nieustannie. Wykazała dużo cierpliwości i zrozumienia w stosunku do uczestników.  Pani Dorota, Łódź LISTOPAD 2014 Bardzo udana wycieczka, korzystając z usług biura po raz 4-ty nie zawiodłam się co do świadczonych usług. Hotele w pełni spełniły moje oczekiwania. Wrażenia z podróży będą przez długie tygodnie stanowiły treść rozmów z domownikami i przyjaciółmi. Jestem bardzo zadowolona z możliwości kontaktu ze zwierzętami. I choć pogoda na trasie nie dopisała we wszystkich punktach widokowych, to jest Pilot Pani Monika Galicka jest osobą spełniającą wymogi obsługi trasy. Na następną trasę pojadę tylko z nią.  Pan Lech, Chełmża LISTOPAD 2014 Przeloty, hotele, wyżywienie bardzo dobre. Impreza udana. Mała ilość atrakcji dodatkowych. Przewodniczka Monika Galicka bardzo wysoko zorganizowana, bezbłędna.  Pani Ewa, Gdańsk LISTOPAD 2014 Bardzo dobry poziom przelotów, hoteli i restauracji. Z wycieczki jestem bardzo zadowolona i cieszę się że wybrałam wyjazd z CT Poland. Cieszę się też z profesjonalizmu pilota Pani Moniki Galickiej, która bardzo dobrze opiekowała się grupą.  Państwo Grażyna i Jan, Wrocław LISTOPAD 2014 Generalnie jesteśmy zadowoleni, w dość krótkim czasie mieliśmy sposobność dość dużo zobaczyć i dzięki dobrej organizacji, dyscyplinie i dużej wiedzy naszej pani przewodnik wiele się dowiedziałem. Pani Monika Galicka jest doskonale zorganizowaną i profesjonalnie przygotowaną pilotką. Dbała o całą grupę i każdego uczestnika z osobna. Duża wiedza i wielka kultura osobista. Takt, ale również niemałe poczucie humoru. Chętnie jeszcze gdzieś z nią pojedziemy. Twoja opinia może być następna :) Przeloty odbywają się samolotami rejsowymi z międzylądowaniami. Dokładne informacje o godzinach przelotów i zbiórce znajdą Państwo w załączonym liście przewodnim. Podczas niektórych lotów na terenie Europy, linie lotnicze nie zapewniają posiłku oraz napojów. Wówczas istnieje możliwość kupienia kanapki na pokładzie za ok. 5 EUR/szt. Podczas długich rejsów serwowane będą dwa posiłki, w tym co najmniej jeden ciepły oraz zimne i ciepłe napoje. Ze względu na olbrzymią odległość, przeloty trwają kilkanaście godzin. Dla osób, które nie są przyzwyczajone do długich lotów, może okazać się to męczące i nużące. W podróż warto zabrać przedmioty, które uprzyjemnią nam siedzenie w fotelu np.: coś do czytania, klapki lub inne wygodne obuwie. Ponieważ loty są bardzo długie radzimy poradzić się lekarza czy nie ma przeciwwskazań do odbycia podróży i czy ewentualnie wspomóc organizm odpowiednimi lekami. Szanowni Państwo uprzejmie informujemy, że za przydział miejsc w samolocie odpowiada kontrola rejsów linii lotniczych. W miarę możliwości, ewentualnych zmian można dokonywać przy odprawie (check – in) w dniu wylotu. Podczas międzylądowań nie ma dostępu na bagażu głównego. Podczas spotkania na lotnisku pilot przekaże Państwu dokumenty podróży: wydruk biletu elektronicznego na przelot międzynarodowy, promesę wizy do Australii (dla osób które ubiegały się o nią za pośrednictwem CT Poland) oraz polisę ubezpieczeniową. Pilot wręczy również zawieszki na bagaże. Dokumenty zostaną wydane po okazaniu kopii umowy z naszym biurem. Bilety na przeloty wewnętrzne w Nowej Zelandii i Australii będzie miał ze sobą pilot. UWAGA: Po odprawie prosimy nie wyrzucać wydruku biletu elektronicznego. Może okazać się on niezbędny podczas powrotnego lotu do Polski. Zgodnie z obowiązującymi przepisami w przypadku opóźnienia lub odwołania lotu linia lotnicza zapewnia przelot w późniejszym terminie, a jeśli to konieczne także nocleg i wyżywienie. Bagaż główny: Waga bagażu nadanego przez 1 osobę w trakcie odprawy biletowo-bagażowej nie powinna przekraczać 20 kg lub 30 kg (w zależności od linii lotniczej). Dla dwóch lub więcej osób posiadających jedną sztukę wspólnego bagażu, waga bagażu nie może przekroczyć również 20 kg lub 30 kg. Informacje o przewoźniku oraz o limicie bagażowym znajdą Państwo w liście, który prześlemy na ok. trzy tygodnie przed wylotem. Podczas przelotów na Antypodach ciężar nadanego bagażu nie może przekroczyć 20 kg/os. Każda linia lotnicza ma własny taryfikator opłat za nadbagaż. UWAGA: Prosimy pamiętać o podpisaniu bagażu i zapięciu na szyfr lub kłódkę. Nasze firmowe zawieszki otrzymają Państwo z rąk pilota na lotnisku. Bagaż podręczny: 1 sztuka, nieprzekraczająca wymiarami sześcianu o wymiarach 55cm / 40cm / 20cm i nie cięższą niż 5-7 kg (zależnie od linii lotniczych); a także płaszcz, parasol, niewielkich rozmiarów torebkę i niewielką ilość materiałów do czytania na pokładzie samolotu. Wszystkich pasażerów obowiązują przepisy dot. przewozu bagażu, np. zakaz przewozu przedmiotów niebezpiecznych oraz przepisy celne i graniczne. Z uwagi na charakter wycieczki najwygodniejszym bagażem będzie walizka na kółkach. Podczas pakowania przydatne okażą się duże plastikowe torby. Może się zdarzyć, że w trakcie podróży część ubrań zamoknie od deszczu czy wilgoci w powietrzu. W wilgotnym klimacie ubrania schną wiele dni i przełożenie ich do oddzielnych plastikowych toreb pozwoli oddzielić je od reszty suchych ubrań. Zdarza się, że podczas lotu kosmetyki tracą szczelność i rozlewają się w bagażu. Dobrze jest je również zapakować w oddzielne plastikowe woreczki. Jeśli podróżujemy z drugą osobą, mając do dyspozycji dwie walizki, dobrze jest spakować część rzeczy każdej z osób do jednej, pozostałe do drugiej. W przypadku opóźnienia jednego bagażu przez linie lotnicze, co zdarza się bardzo rzadko, pozwoli to komfortowo doczekać momentu dostarczenia przez linię bagażu. Podczas wycieczki oraz podczas pobytu na lotnisku sami opłacają Państw usługi bagażowe, jeśli będą Państwo chcieli z nich skorzystać. W niektórych miejscach usługi takie nie są dostępne. Może się zdarzyć, że będą Państwo musieli sami przenieść bagaż z autokaru do hali odlotów. Prosimy wziąć to pod uwagę przygotowując bagaż. Bagaż podręczny nie powinien być zbyt duży i ciężki. Warto trzymać dokumenty lub pieniądze w oddzielnych saszetkach, dodatkowo w plastikowych torbach, co ochroni jest przed kurzem czy wilgocią. Dotyczy się to głównie paszportu, biletów lotniczych czy pieniędzy. Ze względu na przelot samolotem (zarówno podczas przelotów międzynarodowych, jak i wewnątrz Australii) w bagażu podręcznym nie wolno przewozić przedmiotów zaliczanych do niebezpiecznych (nożyki, pilniczki oraz płyny, żele i aerozole itp.). Zgodnie z przepisami płyny przewożone w bagażu podręcznym muszą znajdować się w pojemnikach, z których żaden nie może przekraczać 100 ml - muszą być one zapakowane w jedną przezroczystą plastikową zamykaną torbę o pojemności nie przekraczającej jednego litra (np. torebka dwuścienna w wymiarach 22 cm x 15cm, z plastikowym suwakiem). Perfumy i alkohol zakupione w sklepach wolnocłowych można wnosić na pokład samolotów, jednak muszą być one zapakowane w specjalnie zapieczętowane przez personel sklepu torby. PŁYNY O POJEMNOŚCI POWYŻEJ 100 ML, ZAKUPIONE POZA UE, NIE MOGĄ BYĆ WWOŻONE DO UE W BAGAŻU PODRĘCZNYM (oznacza to, że jeśli powrót do kraju odbywa się przez port UE, nie można dokonać zakupu takich płynów na lotnisku w Australii). Definicja substancji płynnych, których w dużych ilościach nie wolno przewozić w bagażu podręcznym obejmuje: wodę i inne napoje, zupy, syropy, perfumy, żele (np. do włosów), pasty (w tym pasty do zębów); kosmetyki w płynnej formie (błyszczyk, podkład, tusz do rzęs), kremy, odżywki i oliwki, spraye, substancje płynne pod ciśnieniem (np. żele do golenia, dezodoranty) oraz inne substancje o podobnej konsystencji. W bagażu podręcznym przyda się długopis, gdyż podczas podróży wypełnia się formularze wjazdowe, wyjazdowe, deklaracje celne oraz wizowe. W Nowej Zelandii obowiązuje bezwzględny zakaz wwożenia artykułów spożywczych, owoców, roślin, nasion, kwiatów itp. Prosimy o tym pamiętać pakując bagaż. Dotyczy to również bagażu głównego!!! Zezwala się na przywóz produktów spożywczych fabrycznie zapakowanych, zawierających na opakowaniu szczegółową informację w języku angielskim o składzie i nazwę kraju pochodzenia. Produkty te należy bezwzględnie wpisać do deklaracji celnej i na polecenie celnika okazać do skontrolowania. ubrania dostosowane do trasy i terminu (proszę sprawdzić w tabeli klimatycznej): lekkie, oddychające, wygodne, sweter lub inne ciepłe okrycie, które może się przydać podczas pobytu w klimatyzowanych pomieszczeniach , wygodne obuwie, np. sportowe lub sandały, które łatwo zdjąć, leki zażywane regularnie (leki zażywane codziennie lub co kilka dni należy ZAWSZE wkładać do bagażu podręcznego), małą torbę lub plecak na całodzienne zwiedzanie lub przejazdy autokarem, okrycie głowy dla ochrony przed słońcem, strój przeciwdeszczowy, okulary przeciwsłoneczne, krem z filtrem, balsam nawilżający, przejściówkę do gniazdka elektrycznego, karty pamięci do aparatu fotograficznego lub zapasowe filmy, baterie, preparat przeciwko komarom, siatkę na kapelusz przeciw owadom oraz repelent (muchy) – w Ayers Rock pojawiają się sezonowo duże ilości much – nie gryzą, ale ich obecność może być dokuczliwa dużych ręczników kąpielowych – są dostępne w każdym pokoju, grzałek elektrycznych do gotowania wody – pokoje hotelowe wyposażone są w czajniki elektryczne , wrzątek można również uzyskać z baru hotelowego, Hotele 3* i 4* oraz motele, pokoje 2- osobowe z łazienkami. Pokoje wyposażone w lodówki, elektryczny czajnik, filiżanki, talerzyki (jest też kawa i herbata). Uprzejmie informujemy, że w hotelach w Australii i w Nowej Zelandii obowiązuje zupełny zakaz palenia. W większości hoteli można wypożyczyć żelazko oraz skorzystać z usług pralni hotelowej. W hotelach przy meldowaniu wymagane jest okazanie karty kredytowej jako gwarancji za korzystanie z mini barów, rozmów telefonicznych w pokojach lub w przypadku poważnych zniszczeń dokonanych przez klientów w pokoju. Wystarczy jeśli jedna osoba w pokoju taka kartę przekaże jako gwarancje. Doba hotelowa trwa, w zależności od hotelu, od godziny 12:00-14:00 do godz. 12:00 dnia następnego. Istnieje prawdopodobieństwo, że po porannym przylocie pokoje nie będą jeszcze dostępne; w takim przypadku najpierw realizowana będzie część zwiedzania. Po otrzymaniu przez pilota potwierdzenia z hotelu o możliwości wcześniejszego zakwaterowania, grupa pojedzie do hotelu. Ze względu na bogaty program zwiedzania, i długie przejazdy w Nowej Zelandii, zazwyczaj nie ma możliwości powrotu do hotelu w ciągu dnia (grupa wyjeżdża rano po śniadaniu, a wraca wieczorem po kolacji). Zdarzają się hotele, które dysponują basenem i jeśli grupa wróci do hotelu w godzinach otwarcia basenu, można z niego skorzystać. Warto w związku z tym wziąć ze sobą czepek i kostium kąpielowy. Podczas podróży niezbędnym dokumentem będzie paszport. Paszport musi być ważny 6 miesięcy od daty powrotu z wycieczki oraz posiadać dwie wolne strony na stemple graniczne. Posiadaczy paszportów RP obejmuje ruch bezwizowy do Nowej Zelandii. Prosimy pamiętać o zabraniu paszportu. Nowa Zelandia: duża rozciągłość południkowa oznacza spore różnice klimatyczne: od podzwrotnikowego na krańcu północnym do umiarkowanego w regionach południowych, gdzie roczne wahania temperatur wynoszą kilka stopni. Wyspy leżą w strefie klimatu morskiego, co oznacza, że zmiany pogody bywają tutaj zdumiewająco gwałtowne i trzeba być przygotowanym na cztery pory roku w ciągu jednego dnia. Główny sezon turystyczny w Nowej Zelandii obejmuje cieplejsze miesiące, zasadniczo od listopada do marca, ale ośrodki narciarskie, takie jak Queenstown, działają przez cały rok. Najcieplejsze miesiące to grudzień, styczeń i luty, a najzimniejsze - czerwiec, lipiec i sierpień. Na północy Nowej Zelandii panuje klimat określany jako śródziemnomorski, z krótką łagodną zimą i długim latem. Klimat na południu jest umiarkowany, zimą od czasu do czasu zdarza się mróz. Do Nowej Zelandii najlepiej się wybrać, gdy minie styczeń, ponieważ pogoda pod koniec lata i jesienią jest mniej kapryśna niż wiosną, a poza tym od 20 grudnia do końca stycznia trwają wakacje szkolne. W lutym temperatura powietrza w Auckland to średnio 15 - 23 stopnie C. W Queenstown jest to 10-23 stopnie C. Australia: większość terytorium Australii położona jest w strefie klimatu zwrotnikowego kontynentalnego suchego lub wybitnie suchego. Wschodnie rejony kraju mają klimat wilgotny, tereny północne leżą w strefie klimatów równikowych. Na południowo - zachodnich i południowo - wschodnich wybrzeżach występuje klimat podzwrotnikowy morski. Średnie najwyższych (W) i najniższych (N) temperatur w wybranych miejscach w Nowej Zelandii, podane w °C Miesiąc Auckland Christchurch Queenstown Rotora Wellington W N W N W N W N W N I 21 17 20 14 19 13 23 12 20 13 II 22 17 20 13 19 13 23 12 20 13 III 20 17 18 12 16 11 21 11 19 12 IV 19 13 15 10 14 9 18 8 16 10 V 15 11 12 6 9 4 15 5 14 8 VI 14 10 9 5 7 3 12 4 12 6 VII 12 9 8 4 6 1 12 3 11 6 VIII 13 10 10 5 8 4 13 4 12 6 IX 14 10 12 7 10 6 14 6 13 7 X 15 13 15 10 13 9 16 7 15 9 XI 18 14 16 10 15 9 19 9 16 10 XII 19 16 19 13 18 12 20 11 18 12 Średnie najwyższych (W) i najniższych (N) temperatur w wybranych miejscach w Australii, podane w °C Miesiąc Sydney Cairns Alice Springs W N W N W N I 26 18 32 24 37 22 II 25 18 31 24 36 21 III 25 17 30 22 33 18 IV 22 15 29 22 29 14 V 19 11 27 20 23 9 VI 17 9 26 18 20 6 VII 16 8 25 17 19 4 VIII 17 9 27 18 22 7 IX 20 11 28 19 26 10 X 22 13 29 21 31 9 XI 24 15 31 22 34 18 XII 25 17 31 23 35 20 Polska – Nowa Zelandia: + 12 godzin Polska – Australia (Sydney): + 10 godzin Najlepiej zabrać ze sobą zarówno gotówkę, jak i karty kredytowe. Nigdy jednak nie należy trzymać ich w jednym miejscu. Dobrze jest również gotówkę rozłożyć na cześci. Przyda się specjalna torebka zawieszana na szyi bądź pasek z kilkoma kieszeniami, gdzie można trzymać pieniądze. Bezwzględnie należy pilnować pieniędzy w takich sytuacjach jak przepakowywanie, zakupy czy wymiana waluty. Śniadania są spożywane w hotelu. Zazwyczaj mają formę bufetu, czasami jest śniadanie kontynentalne. Obiadokolacje serwowane w restauracjach poza hotelem. Na wyżywienie nie wymienione w programie można przeznaczyć w Australii i Nowej Zelandii średnio 45-50 AUD dziennie. Podobnie jak w innych krajach, przyjętym zwyczajem jest dawanie napiwków w wysokości ok. 10% od kwoty rachunku. UWAGA!!! Istnieje zakaz wwożenia żywności do Australii i Nowej Zelandii AUTOKAR Podczas trasy grupa przemieszcza się autokarami dostosowanymi do liczebności grupy. Kolejność zapisu na wycieczkę nie decyduje o wyborze zajmowanych miejsc w autokarze. Informujemy, że od 2019 r. kolejność wsiadania do autokaru uzależniona jest kolejnością sformalizowanych zgłoszeń na wycieczkę. SAMOLOTY Zgodnie z programem wycieczki duże odległości pokonywać będą Państwo samolotami. Bilety na przeloty wewnętrzne będą w posiadaniu przewodnika lub pilota. Na trasach wewnętrznych obowiązują te same zasady przewozu bagażu, co podczas przelotów międzynarodowych. PROM: Przeprawa z Wellington do Piston odbędzie się promem pasażerskim. Grupie towarzyszy licencjonowany polski pilot wycieczek, który spotyka się z grupą w dniu wylotu na lotnisku w Warszawie. W Nowej Zelandii będzie kierowca – przewodnik towarzyszący grupie podczas podróży po Wyspie Północnej i inny kierowca – przewodnik na Wyspie Południowej. W Australii będzie inny kierowca - przewodnik w każdym mieście. Są to przewodnicy posługujący się językiem angielskim. Pilot nie oprowadza grup po obiektach muzealnych, jednak służy zawsze swoją wiedzą i doświadczeniem. Nowa Zelandia: 1 NZD = około 2,6 PLN Australia: 1 AUD = około 2,9 PLN W Polsce można zakupić dolary australijskie, które można swobodnie wymienić na dolary nowozelandzkie na miejscu. Jeżeli są Państwo w posiadaniu dolarów amerykańskich, to te można swobodnie wymieniać na miejscu zarówno na dolary australijskie, jak i nowozelandzkie. Lepszy przelicznik mają dolary amerykańskie niż euro. Ideą CT Poland jako biura specjalizującego się w organizacji wycieczek jest jak najpełniejsza prezentacja odwiedzanego kraju. Wiele imprez oferowanych przez inne biura jako opcjonalne punkty programu, u nas wliczone są w cenę imprezy. Bogate programy stwarzają stosunkowo mało okazji do ich fakultatywnego uzupełniania. Oferowane na miejscu fakultety stanowią propozycję lokalnych przewodników i mogą odbywać się tylko pod warunkiem zrealizowania głównych punktów programu. Cena wycieczek fakultatywnych uzależniona jest od ilości osób w nich uczestniczących. Informacji na temat ewentualnych wycieczek fakultatywnych przekaże Państwu pilot. Na wycieczki fakultatywne w Australii należy przeznaczyć ok. 350 AUD, na wycieczki fakultatywne w Nowej Zelandii należy przeznaczyć ok. 350 NZD. Pierwszego dnia wycieczki na ręce pilota należy przekazać kwotę na zwyczajowe napiwki dla lokalnych przewodników oraz kierowców. W cenę wycieczki nie są wliczone napiwki za usługi bagażowe w hotelach. Poza branżą turystyczną dawanie napiwków nie jest w Azji powszechnie przyjęte, jednak podczas korzystania z taksówki można zostawić niewielką resztę. 230V / 50Hz. W hotelach potrzebna jest przejściówka. Typ wtyczki, w Nowej Zelandii i Australii. Polskie telefony komórkowe posiadające roaming działają na Antypodach. W większości hoteli możliwe jest korzystanie z Internetu zazwyczaj poprzez kabel. Internet w hotelach może być płatny. Sytuacja wewnętrzna nie stwarza zagrożeń dla turystów. NOWA ZELANDIA: Podróżnych nie obowiązują szczepienia ochronne. Na terenie kraju nie występują szczególne zagrożenia sanitarno-epidemiologiczne. Opieka medyczna jest powszechnie dostępna; w większych miastach niektóre kliniki czynne są całą dobę. Ceny podstawowych porad lekarskich: internista 50-100 NZD, specjalista 80-200 NZD (należy mieć skierowanie od internisty - poza chirurgią), dentysta 50-200 NZD. Opłata w szpitalach publicznych wynosi od 350 NZD za dobę (bez kosztów leczenia, zabiegów, operacji itp.). AUSTRALIA: Poważnym zagrożeniem dla życia i zdrowia turystów mogą być jadowite węże i pająki (dotyczy to przede wszystkim osób podróżujących po buszu lub pustyni). Opieka medyczna jest jednak dobrze przygotowana na leczenie skutków ukąszeń. Dostęp do opieki medycznej jest łatwy. Doba w szpitalu kosztuje ok. 800 AUD. Koszt standardowej wizyty lekarskiej wynosi ok. 60 AUD. Ze względów praktycznych wskazane jest zabranie najczęściej stosowanych w domu leków. Apteczka podróżna powinna zawierać środki przeciw komarom, dezynfekujące, plastry, leki przeciw biegunce i przeziębieniu. Leki zażywane regularnie (codziennie lub co kilka dni) należy ZAWSZE wkładać do bagażu podręcznego). Jeśli w bagażu podręcznym planują Państwo przewozić igły do podawania leku, wówczas niezbędne będzie zaświadczenie w języku polskim i angielskim wydane przez lekarza, zaświadczające o konieczności podania leku, poświadczone pieczątką. Różnica flory bakteryjnej może być kłopotliwa dla osób o zwiększonej wrażliwości. Należy pamiętać, aby często myć i dezynfekować ręce. Tempo zwiedzania dostosowane jest do kondycji przeciętnego turysty. Podczas pobytu w środkowej Australii gdzie panują upały (około 35 stopni) należy pić dużo płynów, najlepiej wody. Aby ustrzec się chorób należy dbać o higienę osobistą, unikać żywności niewiadomego pochodzenia i pić wyłącznie napoje zamknięte fabrycznie. Prosimy unikać napojów z lodem, bowiem lód rzadko robiony jest na bazie butelkowanej wody. Przez otwarciem butelki nalezy zwrócić uwagę, czy nie była ona naruszona. Z pewnością przydadzą się środki pozwalające szybko zdezynfekować dłonie – żele, chusteczki. Woda z kranu nadaje się do mycia zębów. Nie zaleca się jej spożywania. Owoce należy spożywać po ich umyciu i obraniu ze skórki. Jedząc na ulicy powinno się zwrócić uwagę czy sprzedawca ma rękawiczki (jeśli serwuje jedzenie rękoma) oraz czy zachowane są inne podstawowe zasady higieny. Prosimy o zabranie ze sobą środków z wysokim filtrem chroniących przed słońcem. Przyda się również czapka lub chustka oraz okulary przeciwsłoneczne. Jet lag to typowa dolegliwość podczas przekraczania kilku stref czasowych w krótkim czasie. Charakteryzuje się ogólnym zmęczeniem, sennością i rozdrażnieniem. Oto kilka rad, które pomogą Państwu przyzwyczaić się szybko do nowej strefy czasowej. Zaraz po wejściu do samolotu przestawić zegarek na czas obowiązujący w miejscu docelowym. Od początku jeść i odpoczywać według czasu obowiązującego w miejscu docelowym. Podczas nocnych przelotów spać jak najwięcej. Unikać ciężkich potraw oraz dużych ilości alkoholu. Podczas lotu warto co jakiś czas wstawać i robić lekkie ćwiczenia ruchowe. Po przylocie unikać drzemki w ciągu dnia i położyć się spać według nowego czasu. Uczestnik imprezy organizowanej przez Biuro Podróży CT Poland jest ubezpieczony w Towarzystwie Ubezpieczeń i Reasekuracji Allianz Polska Ubezpieczenie obejmuje pokrycie kosztów leczenia i pomoc w podróży (assistance) do 100 000 PLN na każde zdarzenie (w tym, na podstawie dodatkowej umowy zawartej pomiędzy Biurem Podróży CT Poland a TUiR Allianz, ryzyko zaostrzeń i powikłań chorób przewlekłych); wypłatę świadczenia związanego z trwałym uszczerbkiem na zdrowiu z tytułu następstwa nieszczęśliwego wypadku do 10 000 PLN; pokrycie kosztów utraty lub opóźnienia dostarczenia bagażu podróżnego do 1000 PLN. Szczegółowe informacje można znaleźć w „Ogólnych warunkach ubezpieczenia w podróży zagranicznej TRAMP”. Prosimy o dokładne zapoznanie się z warunkami ubezpieczenia, w szczególności z częścią „Wyłączenia odpowiedzialności”. PRZEPISY WJAZDOWE NOWA ZELANDIA Obywatele RP przyjeżdżający na okres nie dłuższy niż 3 miesiące korzystają z ruchu bezwizowego, który obejmuje następujące kategorie przyjazdów: a) pobyt turystyczny, wizyta u rodziny i znajomych, b) nauka (jeden kurs trwający do trzech miesięcy), c) pobyt w związku z prowadzoną działalnością gospodarczą, d) niezarobkowe uczestnictwo w imprezach sportowych lub kulturalnych, e) przyjazd w celu leczenia (udokumentowany opłaceniem świadczenia medycznego). Ruch bezwizowy nie dotyczy przyjazdów w celu podjęcia pracy, studiów wyższych i na pobyt stały. Warunki, których spełnienie uprawnia do przekroczenia granicy: 1) paszport, którego ważność jest przynajmniej o 3 miesiące dłuższa od daty planowanego opuszczenia Nowej Zelandii: 2) dobre zdrowie oraz nieposzlakowana opinia; 3) dokumenty potwierdzające deklarowany charakter pobytu i zamiar opuszczenia kraju w odpowiednim terminie (wystawiony poza Nową Zelandią potwierdzony otwarty bilet lotniczy do kraju, do którego posiada się prawo wjazdu, bądź pismo linii lotniczej lub biura podróży stwierdzające, że podróż została zarezerwowana i opłacona, albo pisemne zobowiązanie sponsora nowozelandzkiego, iż pokryje on koszt biletu powrotnego); 4) środki finansowe na zaplanowany okres pobytu, tj. 1000 NZD na osobę na każdy miesiąc lub 400 NZD na osobę na miesiąc, jeżeli zostały opłacone koszty pobytu (udokumentowane np. potwierdzeniem wniesienia opłaty za hotel lub wykupieniem voucherów hotelowych). Do udokumentowania posiadanie środków finansowych służą: gotówka, czeki podróżne, czeki bankowe (bank drafts) lub karty kredytowe uznanych firm z kredytem na wymienione kwoty. Na podstawie oceny, czy podróżny spełnia kryteria, urzędnik imigracyjny wstawia do paszportu pieczęć określającą termin opuszczenia Nowej Zelandii. Szczegółowe informacje wjazdowe: Terytoria stowarzyszone: nie ma obowiązku wizowego dla obywateli RP udających się na okres do 31 dni na Wyspy Cooka, Niue i Tokelau. Należy mieć ważny paszport i powrotny bilet lotniczy. Pobyt można przedłużyć do 6 miesięcy (opłaty z tego tytułu nie przekraczają 120 NZD). PRZEPISY WJAZDOWE AUSTRALIA Obywatele polscy wybierający się do Australii w celach turystycznych i biznesowych na okres nie dłuższy niż 3 miesiące są zobowiązani do posiadania wizy, o którą mogą aplikować poprzez platformę eVisitor. Wiza jest bezpłatna. Wnioski można składać za pośrednictwem strony internetowej Ministerstwa ds. Imigracji i Obywatelstwa Australii pod adresem: Uzyskanie pozytywnego wyniku aplikacji wizowej (potwierdzenie uzyskania wizy otrzymuje się e-mailem) uprawnia do wjazdu do Australii. Zalecane jest posiadanie wydruku otrzymanej decyzji w podróży do Australii i przy przekraczaniu granicy australijskiej. Zaleca się również konsultowanie na podanej stronie internetowej różnych rodzajów wiz i procedury ich uzyskiwania. Paszport musi być ważny na cały okres pobytu w Australii, przy czym wyraźnie zaleca się, aby był ważny przynajmniej 6 miesięcy. Dodatkowe informacje dostępne są na stronach internetowych Na międzynarodowych lotniskach Australii w grudniu 2012 wprowadzono skanery ciała jako dodatkowy element bezpieczeństwa lotniczego. Do tej kontroli wybierani są przypadkowi pasażerowie. Procedura nie stanowi zagrożenia dla zdrowia i nie narusza prywatności pasażerów. NOWA ZELANDIA: PRZEPISY CELNE Nie ma ograniczeń przy wwozie, wymianie i wywozie środków płatniczych, jednak przy wwożeniu lub wywożeniu gotówki o wartości przekraczającej 10 tys. NZD należy wypełnić formularz Border Cash Report. Obowiązuje bezwzględny zakaz wwożenia artykułów spożywczych, owoców, roślin, nasion, kwiatów itp. Zezwala się na przywóz produktów spożywczych fabrycznie zapakowanych, zawierających na opakowaniu szczegółową informację w języku angielskim o składzie i nazwę kraju pochodzenia. Produkty te należy bezwzględnie wpisać do deklaracji celnej i na polecenie celnika okazać do skontrolowania. Wszystkie bagaże są prześwietlane - ujawnienie produktu nie zgłoszonego w deklaracji celnej powoduje automatyczne ukaranie podróżnego mandatem w wysokości minimum 200 NZD. Osoba, która ukończyła 18 lat, może wwieźć 50 sztuk papierosów lub 50 gramów tytoniu lub cygar (waga wwożonych różnych wyrobów tytoniowych nie może przekroczyć 50 gramów) oraz 3 butelki alkoholu o pojemności do 1,125 litra. Turyści mogą zrobić zakupy w strefie wolnocłowej lotniska przed kontrolą paszportową. Podróżny jest uprawniony do wwozu bez opłat celnych (poza rzeczami osobistymi) przedmiotów przeznaczonych na własny użytek i prezentów o łącznej wartości do 700 NZD. Nie ma możliwości uzyskania zwrotu podatku GST (VAT) pobieranego przy zakupach towarów i usług (wynosi on 15%). Niektóre sklepy oferują zwolnienie z podatku GST, gdy nabywca zleca wysłanie produktu na adres zagraniczny. Poniższy link przedstawia dodatkowe informacje dotyczące leków i substancji niedozwolonych lub tych, których wwóz na teren NZ jest ograniczony: AUSTRALIA: PRZEPISY CELNE Nie ma limitów przy wwozie i wywozie środków pieniężnych. Obowiązuje jednak zgłoszenie wwozu lub wywozu gotówki o wartości przekraczającej 10 tys. AUD. Całkowicie zakazany jest wwóz żywności, roślin, zwierząt i skór zwierzęcych. Osoby powyżej 18 rż. moga wwieźć do 50 papierosów LUB do 50 g wyrobów tytoniowych, dodatkowo nie więcej niż 1 otwartą paczkę papierosów zawierającą do 25 szt. papierosów. Takie osoby mogą również wwieźć do l alkoholu. Informacje dotyczące tego co należy zgłaszać przy wjeździe znajdą Państwo tu: PRZEPISY PRAWNE Władze australijskie przewidują wysokie kary więzienia (łącznie z dożywociem) za posiadanie narkotyków i obrót nimi. W przypadku zatrzymania lub aresztowania obywatel polski ma prawo do kontaktu z konsulem. Skrócone przepisy celne i dewizowe dotyczące RP znajdą Państwo tutaj. Ambasada Rzeczypospolitej Polskiej w Nowej Zelandii Ambasador: Beata Stoczyńska Nowa Zelandia, Wellington, Level 9, City Chambers, 142-144 Featherston St. Wellington, Tel.: +64 4 499 7844 Tel. dyżurny: +64 21 903 319 Faks: +64 4 499 7846 @ Ambasada Rzeczypospolitej Polskiej w Związku Australijskim Ambasador: Paweł Milewski Australia, Canberra, 7 Turrana Street, Yarralumla, 2600 ACT Tel.: +61 2 6273 1211 Tel.: +61 2 62721000 Tel.: +61 2 6273 1208 Tel. dyżurny: +61 411 540 466 Faks: +61 2 6273 3184 @ Konsulat Generalny Rzeczypospolitej Polskiej w Sydney Konsul Generalny: Regina Jurkowska Australia, Sydney, 10 Trelawney Street, Woollahra NSW 2025 Tel.: +61 2 9363 9816 Tel. dyżurny: +61 419 488 677 Faks: +61 2 9327 2216 @ Nowa Zelandia: Urzędy i banki czynne są od poniedziałku do piątku w godz. W okresie od 24 grudnia do 3 stycznia większość urzędów jest zamknięta dla interesantów. Kraj jest położony w strefie sejsmicznej. Nad Nową Zelandią znajduje się dziura ozonowa, co sprawia, że oddziaływanie promieni słonecznych jest bardziej intensywne (o 40%) niż w Europie. Zaleca się stosowanie odpowiednich środków do ochrony przed ich działaniem. W Australii akceptowane są karty kredytowe wszystkich większych banków działających na świecie. Należy bezwzględnie stosować się do wszelkich zaleceń umieszczonych na tablicach, które ostrzegają przed niebezpiecznymi drapieżnikami (krokodyle, rekiny, meduzy) i innego rodzaju zagrożeniami dla zdrowia i życia. Słońce w okresie letnim operuje bardzo intensywnie - niezbędne jest stosowanie kremów z filtrami UV 30+ i noszenie ciemnych okularów.
Przy kilku poprzednich lokacjach z „Władcy Pierścieni”, pisaliśmy jak bardzo ten film i posttolkienowe nazewnictwo odbiło swoje piętno na Nowej Zelandii. Dokładnie to samo jest …. Czytaj dalej. Updated on 16 marca 2023 Miasto Nowa Zelandia.
Wyobraźcie sobie, że Nowa Zelandia to nie jest tylko kraj przepięknej przyrody, boskich krajobrazów i niezwykłych zjawisk. Jeśli pamiętacie scenerię dziecięcej serii Teletubisie to uwierzcie, że tak wygląda nowozelandzka wieś. Zrozumiałe staje się to dlaczego to jeden z najbardziej filmowych krajów świata. Ale nie zawsze na tych odległych wyspach powstają bajkowe sceny choć zawsze bajecznie wyglądają. Miejsca te ukochał, a jakże, nowozelandczyk, jeden z najbardziej znanych na świecie reżyserów – Sir Peter Jackson. Pewnie również dlatego, że w Nowej Zelandii znajduje się Weta Workshop – jedna z najsłynniejszych na świecie pracowni projektowych i jednocześnie zakład produkcji wszelkich rekwizytów do największych hitów filmów. I to właśnie tutaj powstały wszystkie postaci, zbroje, stroje, broń użyta we wszystkich częściach Władcy Pierścieni i Hobbitach. A Weta Workshop to firma, która od początku istnienia współpracuje z Peterem Jacksonem. Weta Workshop – niezwykła historiaWeta Workshop – gdzie to jest ?Weta Workshop – zwiedzanieWeta Workshop – zobacz jak oni to robiąWeta Workshop – sklep i minimuzeum Weta Workshop – niezwykła historia W 1987 roku na zapleczu swojego mieszkania w Wellington Tania i Richard Taylor – pomysłodawca założenia firmy produkującej rekwizyty nie tylko dla potrzeb filmu, zaczęli pracę na modelami i rekwizytami dla niektórych gałęzi przemysłu. Najpierw pracują dla firm i teatrów. Ale już dwa lata później nawiązują współpracę z Peterem Jacksonem i tworzą rekwizyty do jego pierwszego filmu. Pierwsze nagrody zaczęły się w 1991 roku a dalej twórczość Weta Workshop to nieustające pasmo sukcesów w dziedzinie efektów specjalnych. Bilans nagród: 38 nagród łącznie w tym 5 Oskarów 8 BAFTA Tworzyli efekty do 93 filmów w tym najbardziej znane to: Trylogia Władcy Pierścieni wszystkie części Hobbita Robin Hood Avatar Ostatni Samuraj King Kong Legenda Zorro Narnija Indiana Jones Herkules Mad Max Weta Workshop – gdzie to jest ? To niezwykłe miejsce to z jednej strony pracownia projektowa, studio produkcyjne, zespół hal i plenerów, w których kręci się filmy. Z drugiej jednak to typowo turystyczna atrakcja. Dlatego planując podróż do Nowej Zelandii koniecznie spróbujcie odszukać dzielnicę Miramar w Wellington umiejscowioną dosłownie kilka minut jazdy samochodem od lotniska i zaplanuj odwiedziny tego niezwykłego miejsca. To filmowe serce Nowej Zelandii. Tutaj znajdziesz największe wytwórnie w tej części globu. To również tutaj powstał Władca Pierścieni. Na zewnątrz przywitają Cię trolle z Władcy Pierścieni. W budynku znajdują się: centrum obsługi wycieczek i sklep. Do wyboru macie kilka rodzajów wycieczek więc sami możecie wybrać czym jesteście zainteresowani. Bilety można zarezerwować również online w Weta Workshop – Tours. Naszym zdaniem najlepszym rozwiązaniem jest 45 minutowa wycieczka, która kosztuje 45 dolarów nowozelandzkich. Wycieczki rozpoczynają się o pełnych godzinach. Weta Workshop – zwiedzanie Najpierw idziecie do pokoju przejściowego, gdzie należy zostawić bagaże. W środku nie wolno robić żadnych zdjęć dlatego nie zobaczycie ich również w tym poście oprócz… chwili na końcu wycieczki gdy spotkacie się z jednym z twórców z Weta wówczas wszyscy otrzymują zgodę na robienie zdjęć. W pierwszym pokoju dowiecie się jak wygląda proces tworzenia zbroi i mieczy do Władcy Pierścieni jak również jakich materiałów do tego się używa. Co ciekawe wykonanie jednego hełmu, który używał krasnolud Gimli trwa 5-6 tygodnia. Później pozostaje już masowe kopiowanie wzoru. W kolejnych pracowniach zobaczycie postaci i kreacje scenograficzne z wielu innych filmów. Przez szyby widać jak na profesjonalnych obrabiarkach precyzyjnie wycinane są elementy scenograficzne. Widoczna jest pracownia kowalska, gdzie tworzy się metalowe dodatki. A na końcu istne cudo czyli miejsce gdzie można dotknąć skóry Golluma i zobaczyć jak powstawał Dalej widoczne są też techniki, które służą do ożywiania twarzy innych postaci a także pełne i gotowe figury z serii Władca Pierścieni. W ostatnim pomieszczeniu gdzie można już robić zdjęcia Warren Beaton – jeden z amerykańskich specjalistów od efektów specjalnych, który ma 30 letnie doświadczenie w branży, opowiadał nam jak wygląda proces tworzenia. Okazało się, że wszystko zaczyna się od zwykłej folii aluminiowej, z której wykonuje się pierwsze projekty. Jeśli pomysł spodoba się, zaczyna się dalszy proces tworzenia aż do kreacji zaakceptowanej na potrzeby filmu. Weta Workshop – zobacz jak oni to robią Na stronie studia znajdziecie ciekawe filmiki prezentujące proces tworzenia scenografii i postaci do wielu znany filmów takich jak np. Blade Runner. Weta Workshop – sklep i minimuzeum Po wyjściu na zwiedzających lub tych, którzy oczekują na swoją kolejkę zwiedzania czeka sklep z pamiątkami. Ale to nie byle jakie pamiątki a co za tym idzie, nie byle jakie są ceny. Pierścień z Władcy Pierścieni potrafi kosztować prawie 2000 dolarów nowozelandzkich. Miecz prawie 700 dolarów ale widzieliśmy też przedmioty, które przebijały te ceny ale co to dla prawdziwych miłośników kina. Uwierzcie, że po takich przeżyciach długo będzie dochodzili do siebie i potrzebny będzie szybki kontakt z rześkim nowozelandzkim powietrzem by ochłonąć. Szalony Walizki - blog o podróżach na własną rękę Doroty i Jarka. O podróżowaniu po 50tce, o kuchni, winie, fotach i nurkowaniu. Szukasz inspiracji? Zapraszamy
Film. 2g. 58m. Fantasy, Przygodowy. 2002-02-15. Nowa Zelandia. Ekranizacja pierwszej części trylogii Tolkiena, „Drużyna pierścienia”, zapoznaje widzów z czarodziejskim światem Śródziemia i jego mieszkańcami – ludźmi, hobbitami, elfami, krasnoludami, czarodziejami, trollami i orkami. W tej części trylogii młody i nieśmiały

Nowa Zelandia – przykładowe programy indywidualne ŚLADAMI HOBBITA I WŁADCY PIERŚCIENI 16 DNI5 sierpnia, 2015Wędrówka śladami filmów oraz odkrywanie uroków wysp Południowej i Północnej. 500 800 toptravel 2015-08-05 12:40:002019-04-11 10:28:09ŚLADAMI HOBBITA I WŁADCY PIERŚCIENI 16 DNIKLASYCZNA NOWA ZELANDIA 10 DNI5 sierpnia, 2015Auckland, Rotorua, Queenstown, parki narodowe 500 800 toptravel toptravel2015-08-05 11:53:302019-04-11 10:28:19KLASYCZNA NOWA ZELANDIA 10 DNI KLASYCZNA NOWA ZELANDIA 10 DNIŚLADAMI HOBBITA I WŁADCY PIERŚCIENI 16 DNISystem wykorzystuje pliki cookies. Bez tych plików serwis nie będzie działał poprawnie. W każdej chwili, w programie służącym do obsługi internetu, można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego serwisu bez zmiany ustawień oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji w Polityce prywatności. .Accept CZytaj o polityce prywatności

Nowa gra z serii Władca Pierścieni w produkcji; premiera szybciej, niż myślicie. Grupa Embracer poinformowała, że w produkcji znajduje się nieujawniona jeszcze gra osadzona w Tolkienowskim
Czasami mam wrażenie, że zanim na ekranach kin pojawiły się filmy z serii “Władca Pierścieni” i “Hobbit” niewiele osób potrafiło powiedzieć coś o Nowej Zelandii. Ten daleki kraj był raczej poza sferą percepcji przeciętnego Polaka – no bo daleko, drogo i na końcu świata. Chociaż w sumie nie tylko o Polaków chodzi, Nowa Zelandia raczej do czołówki popularnych turystycznych miejsc nigdy nie należała (i chwała za to). Dopiero później nastąpił boom na Nową Zelandię. Oczywiście nie można powiedzieć żeby od razu hordy turystów rzuciły się na ten kraj, ale te filmy zdecydowanie turystyce pomogły. Po “Władcy Pierścieni” Nowa Zelandia odnotowała 50% wzrost liczby turystów, zapewne po “Hobbicie” było nie inaczej. A węszący pieniądze biznesmeni od razu znaleźli sposób by zainteresowanie fanów LOTR zmonetyzować. I tak powstał Hobbiton. No dobra, to może nie do końca było tak. Hobbiton powstał w 1999 roku na Alexander Farm. Miejsce to wypatrzył sobie Peter Jackson (reżyser LOTR i Hobbita) wraz z Alanem Lee (który był ilustratorem książek i scenografem). Obaj panowie szukali lokalizacji do filmów latając helikopterem, a okoliczne pagórki wydały im się wręcz idealną lokalizacją dla Shire. Ponoć przekonało ich drzewo, które wydało im się idealne jako “Party Tree” – czyli drzewo, przy którym hobbici celebrują różne ważne dla siebie święta i uroczystości. To właśnie tam miała się odbywać impreza urodzinowa Bilbo Bagginsa. Ponegocjowali trochę z właścicielami farmy i wkrótce ruszyły prace. W tworzenie Hobbitonu zaangażowane było nawet… wojsko Nowej Zelandii. W kilka miesięcy uwinęli się z przygotowaniem terenu, wykopaniem nor i wybudowaniem domków. Po nakręceniu LOTR, w 2002 roku zaczęto sprzedawać bilety do Hobbitonu, chociaż scenografia nie była w zasadzie przygotowana na to, by przetrwać dłużej niż było to konieczne na potrzeby filmu, a większość rzeczy zrobiona była z plastiku i tworzyw sztucznych i szybko się niszczyła. W 2010 roku jednak Peter Jackson powrócił do Matamata, tym razem kręcić Hobbita. Wszystko zostało przebudowane, tym razem na porządnie, z wykorzystaniem “prawdziwych” i solidnych materiałów, tak aby później wszystko mogło też służyć turystom, i w takim kształcie my Hobbiton poznaliśmy. Słynne Party Tree Plan filmowy w Hobbitonie Hobbitonu oczywiście nie można zwiedzać na własną rękę. Ba! Nie można tu nawet samemu dojechać! Do wioski odwiedzających zabiera specjalny autobus, który startuje z Visitors Centre w Matamata. W autobusie obejrzeliśmy krótki filmik, w którym Peter Jackson i głowa rodziny Alexander zapraszają nas na swoje włościa i po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu, gdzie przywitał nas przewodnik i ruszyliśmy zwiedzać Shire. W grupie było dosyć dużo osób, a oprócz nas było też kilka innych grup, więc na miejscu było dosyć tłoczno. Jak się okazało część zwiedzających nie tylko nie czytało książek Tolkiena, ale też nie widziało filmów zrealizowanych na ich podstawie, a Hobbiton traktowali tylko jako lokalną atrakcję – co, umówmy się, też jest ok, bo nie oczekuję że każdy będzie fanem Tolkiena czy Petera Jacksona. Niemniej jednak przeszkadzało mi trochę bardzo odczuwalny brak zainteresowania z ich strony tym, o czym mówił przewodnik i przeszkadzanie innym osobom w słuchaniu tego, co miał do powiedzenia. Znacznej część odwiedzających zależało właściwie tylko na tym, żeby zrobić sobie jak najwięcej zdjęć, którymi później będzie się można pochwalić znajomym na Instagramie. Nasz przewodnik, jak pewnie każdy inny, miał opanowany cały scenariusz wycieczki i wyuczone na pamięć teksty i anegdoty. Choć cała wycieczka miała trwać około dwóch-trzech godzin, to jednak większość czasu poświęcona była na pstrykanie fotek. Do tego nie mogliśmy odłączać się od grupy i zwiedzać we własnym tempie, trzeba było niemal przy każdej hobbiciej norze czekać aż 30 osób z grupy po kolei zrobi sobie tam zdjęcie… Pod koniec byliśmy już więc zmęczeni i sfrustrowani współtowarzyszami, ale piwo imbirowe wypite w gospodzie Dragon’s Inn trochę poprawiło nam humory. Ciekawostki z planu Sam Hobbiton na pewno jest ciekawszy dla fanów Tolkiena, którzy mogą porównać scenografię z filmem i książką. Miejsce przygotowano z naprawdę dużą starannością, zresztą ponoć Peter Jackson jest strasznym perfekcjonistą. W Hobbitonie znajdują się 44 hobbicie nory, ale tylko kilka z tych nor jest “prawdziwych”, tzn. można do nich naprawdę wejść do środka. Większość to tylko fasady. I chociaż Bag End to prawdziwa nora, to oczywiście wszystkie sceny wewnątrz domu Bilbo Bagginsa były kręcone w studiu. Niemniej jednak widać tą drobiazgowość w przygotowaniu planu i dopracowanie każdego szczegółu. Otóż na przykład każda z hobbicich nor należała do przedstawiciela pewnej profesji i tak przed każdą z nich możemy znaleźć odpowiednie rekwizyty. Podczas wycieczki można także dowiedzieć się paru ciekawych rzeczy. Na przykład o tym jak ręcznie malowano liście drzewa na szczycie Bag End, aby miały odpowiedni kolor i ręcznie je przymocowywano – każdy liść po kolei. Z resztą całe drzewo jest sztuczne. Z początku, gdy powstawał Władca Pierścieni znaleziono po prostu odpowiednie drzewo i przesadzono je na szczyt pagórka, w którym znajdował się Bag End. Drzewo jednak uschło, więc gdy przyszła pora kręcić Hobbita Jackson nie chciał posadzić tam po prostu jakiegoś drzewa. To musiało być właśnie TO drzewo. A że akcja Hobbita rozgrywa się wcześniej to drzewo musiało być odmłodzone. Tak więc specjaliści pracowali nad tym aby stworzyć sztuczną replikę drzewa z Władcy Pierścieni, odpowiednio odmłodzonego. Dowiedzieliśmy się też między innymi, że trzeba było codziennie wyłapywać żaby z sadzawki, bo uporczywie tam wracały – a ich głośne kumkanie przeszkadzało aktorom w odgrywaniu scen. Albo że specjalnie zatrudniano osoby do wydeptywania okolicznych ścieżek, aby wyglądały naturalnie. I jak specjalnie przygotowano sztuczny sad, który później nawet nie znalazł się w filmie. (W książce była mowa o sadzie śliwkowym, ale że drzewa śliwy były zbyt duże, więc posadzono jabłonie i grusze, do których domocowano sztuczne owoce). Albo o tym w jaki sposób ustawiano aktorów na planie, aby jedni wydawali się mniejsi, a inni więksi. Tych ciekawostek było kilka, ale równie dobrze można je znaleźć w internecie – to tylko kilka “smaczków” z planu filmowego, o których opowiada każdy przewodnik. Hobbiton – czy warto? Bilety do Hobbitonu są dosyć drogie i trzeba je rezerwować z odpowiednim wyprzedzeniem. Ciężko tu mówić o jakimś “unikalnym” doświadczeniu, bo każda wycieczka wygląda tak samo, a przewodnicy opowiadają w kółko te same historie, wszystkim zainteresowanym często dobrze znane. Jeśli jednak jest się fanem Władcy Pierścieni, to chyba nie można sobie tego miejsca odpuścić. Przynajmniej ja, mimo wszystko, nie żałuję wydanych pieniędzy i czasu spędzonego w Hobbitonie, chociaż myślę, że jest to wygórowana cena jak za takie masowe doświadczenie. Hobbiton – gdzie kupić blety Wycieczki z Matamata kosztują 84 NZD (z Rotorua 119 NZD) w opcji tylko wycieczka. Można ewentualnie kupić combo wycieczka plus lunch albo wycieczka plus wieczorna kolacja. Bilety najlepiej kupić przez internet, z wyprzedzeniem (bo potrafią się szybko wyprzedać, szczególnie w sezonie), na stronie
Za panowania Tar-Minastira, XI króla Númenoru, Sauron ufortyfikował Mordor i zbudował tam BARAD-DUR, Czarną Wieżę, która od tej pory była jego siedzibą. Władca Pierścieni opuścił po raz pierwszy swą dziedzinę pod koniec Drugiej Ery Słońca, kiedy to król Númenoru, Ar-Farazon, stanął wraz ze swoją armią pod jego Wieżą.
Katowice – Frankfurt/M – Osaka – Auckland – Rotorua – Taupo – Tongariro NP – Wellington Nowa Zelandia kusiła mnie od bardzo, bardzo dawna. Znaleźć się na końcu świata, w kraju klimatem zbliżonym do naszego, ale różniącym się od Polski pod każdym względem – tak, to było wielkie coś. Długo zbieraliśmy się do podjęcia decyzji o wyjeździe, wreszcie klamka zapadła – w październiku kupiliśmy bilety do Auckland. Niestety, ze względu na kosmiczną odległość bilety nie należą do najtańszych i stanowią połowę kosztów całej wyprawy. Kolejnym krokiem była rezerwacja samochodu, miał to być pojazd zarówno do poruszania się po Nowej Zelandii, jak i do spania. Zdecydowaliśmy się na najtańszą z możliwości, czyli na pożyczenie samochodu typu kombi, w którym po rozłożeniu tylnych foteli robi się całkiem spora przestrzeń do spania. Oczywiście opcji wypożyczenia samochodów jest wiele (o tym na końcu relacji w dziale porady i patenty), wiadomo jednak, iż najważniejszym czynnikiem jest cena. Nasz wybór padł na wypożyczalnie APEX oraz na samochód Nissan Wingroad. W kwocie 1907,99 NZD dostaliśmy na miesiąc samochód bez limitu przejechanych kilometrów wraz z pełnym ubezpieczeniem, oraz bilety na przeprawę promową w obie strony między wyspami północną i południową. Jeszcze w Polsce dokonaliśmy też rezerwacji hostelu Borders Beyond w Auckland (20 NZD dorm) – chcieliśmy po prostu przed wyruszeniem w objazdówkę odpocząć i odświeżyć się po długim locie. Wreszcie nadszedł długo oczekiwany dzień wylotu, nikt z nas wtedy nie przypuszczał nawet, że natura zafunduje nam dodatkowe atrakcje i że otrzemy się o 2 katastrofalne w skutkach trzęsienia ziemi. Przelot na drugi koniec świata to ok. 26 godzin samego lotu, do tego dochodzą jeszcze przesiadki i oczekiwania na kolejne loty, tak że w sumie podróż do Auckland zajęła nam 36 godzin. Międzylądowania mieliśmy we Frankfurcie nad Menem, gdzie dołączyli do nas Maciek z Darią, oraz Osace – nowoczesnym lotnisku położonym na sztucznie zrobionej wyspie. Wreszcie przylatujemy do Auckland i tu przyjemna niespodzianka odprawa na lotnisku nie była specjalnie żmudna i dokładna. Oficera w biosecurity informujemy o braku jakiejkolwiek żywności i podpisujemy się pod deklaracją, że nie wwozimy żadnych nasion, ani innych organicznych ustrojów niepożądanych w Nowej Zelandii i po prześwietleniu bagaży i wykonaniu telefonu do Apex’a, jedziemy vanem z wypożyczalni, do biura firmy. Tutaj dopełniamy resztę formalności, wnosimy należną kwotę za samochód i po zamontowaniu GPSa przywiezionego z Polski, jedziemy do hostelu Borders Beyond. Napomknąć tutaj muszę, iż człowiek nieprzyzwyczajony do lewostronnego ruchu czuje się jak nowicjusz jeżdżący ze znaczkiem „L” na dachu. Przez pierwsze kilkadziesiąt kilometrów notorycznie mylą mi się przełączniki kierunkowskazów z wycieraczkami, a wsiadanie kierowcy od strony pasażera to normalka… Jednak po dwóch dniach przywyknąłem do tych zmian i jeździło mi się już całkiem normalnie (o nowozelandzkich przepisach drogowych szerzej na końcu w dziale porady i patenty). W hostelu jemy śniadanie i odświeżamy się. Następnie wskakujemy w lekkie, letnie ciuchy i uderzamy w miasto. Pierwsze kroki kierujemy do najwyższej budowli w Nowej Zelandii czyli słynnej 328 metrowej Sky Tower, z której roztacza się fantastyczny widok na okolicę. Jako, że kraj ten słynie ze wszelakich sportów ekstremalnych, to jedną z atrakcji Sky Tower jest skok na bungi z wysokości 192m za jedyne 225 NZD. My jednak nie decydujemy się na aż tak drastyczny powrót w dół z wieży i zjeżdżamy normalnie windą. Następnie udajemy się na spacer po mieście i po dłuższej wędrówce wzdłuż wybrzeża dochodzimy do oceanarium Kelly (33,90 NZD), gdzie można zobaczyć rekiny, pingwiny i szereg różnych stworzeń morskich żyjących w wodach otaczających Nową Zelandię. Szczerze? Atrakcja zdecydowanie dla dzieci, mnie osobiście rozczarowała. Z oceanarium wracamy busikiem z powrotem do centrum na lunch, a następnie udajemy się na zakupy do jednego z supermarketów. Tam kupujemy głównie prowiant na drogę oraz butle z gazem do gotowania. W nocy nie mam żadnych problemów ze spaniem i wygląda na to, że jetlag mnie ominął. Rano zjadamy śniadanie, pakujemy się do pożyczonych samochodów i wyruszamy w drogę. Pierwszy postój mamy w Matamata, gdzie Peter Jackson na potrzeby filmu umieścił Hobbiton czyli osadę Hobbitów z książki Władca Pierścieni. Od razu muszę zaznaczyć, że wielkim fanem twórczości Tolkiena jest moja Asiula, ja wstyd przyznać, nie dość że nie czytałem żadnej jego książki, to nawet nie obejrzałem filmu zrobionego na podstawie słynnej trylogii. Asiula tymczasem biega po Hobbitonie z obłędem w oczach i zagląda niemal pod każdy kamień, z trudem udaje mi się ją namówić na kontynuowanie podróży… Wreszcie ruszamy dalej i niezwykle malowniczymi i pustymi drogami dojeżdżamy do krainy gejzerów – Rotoruy. Kupujemy bilety wstępu do Te Puia (42 NZD/os.) jednej z nielicznych płatnych atrakcji przyrodniczych w Nowej Zelandii (zdecydowana większość jest darmowa) i rozpoczynamy 1,5 godzinne zwiedzanie doliny pełnej gejzerów i gotującego się błota. Wszędzie czuć woń siarki, doskwiera też żar lejący się z nieba dodatkowo podgrzewany gotującą się wodą z gorących źródeł. Z Rotoury kierujemy się na południe do położonej nad jeziorem Taupo miejscowości o tej samej nazwie. Decydujemy się na nocleg na rogatkach miasteczka, na parkingu przy jeziorze. Do dyspozycji mamy toaletę, elektrycznego grilla i widok na jezioro. Nowa Zelandia to kraj wręcz stworzony dla zmotoryzowanego turysty. Praktycznie każda droga dochodząca do morza czy jeziora kończy się parkingiem z toaletą, bywa że nawet z prysznicem. O ile nie ma wyraźnych zakazów odnośnie biwakowania lub nocnego parkowania (no overnight parking) przyjęło się że można zanocować jedną noc w takim miejscu. Dostosowanie auta do spania trwa chwilę, wszystkie rzeczy przenosimy na przednie fotele, tylne rozkładamy do pozycji horyzontalnej i na tak powstałą płaszczyznę kładziemy dmuchane karimaty. Śpi się naprawdę wygodnie, co najważniejsze nie wieje, nie kapie na głowę, nie ma zabawy z rozbijaniem i zwijaniem namiotu, no i można spać praktycznie wszędzie. I o to właśnie chodzi. Rano wstajemy i wyruszamy do najstarszego parku narodowego w Nowej Zelandii - Tongariro. Na początku odwiedzamy visiting center, gdzie zasięgamy języka i kupujemy mapę. Następnie jedziemy drogą do końca doliny gdzie przesiadamy się na wyciąg krzesełkowy (24 NZD), którym wjeżdżamy na wysokość około 2000 mnpm. Niestety na górze dopada nas ogromna chmura z deszczem, która przegania nas z powrotem w dół. Nie dość, że nic nie zobaczyliśmy to jeszcze nas zmoczyło. Wracamy zatem znowu do wioski Whakapapa, gdzie robimy przerwę obiadową. Podczas gotowania napatacza się para z Polski, która z racji 3 miesięcznego pobytu w Nowej Zelandii przekazuje nam szereg cennych spostrzeżeń. Dzięki nim dowiadujemy się o pobliskim kampingu DOC (Department of Conservation) Mangahuia Campsite, na który zresztą udajemy się na nocleg. Obozowisko pęka w szwach, z trudem udaje nam się znaleźć miejsce dla naszych Nissanów. Kampingi DOC to najtańsza płatna baza noclegowa w Nowej Zelandii. Ceny w zależności od standardu i regionu kształtują się od 5 do 15 NZD za osobę. Pieniądze wkłada się do specjalnej, opisanej koperty z naszymi danymi, którą następnie wrzuca się do skarbonki, umieszczonej z reguły przy wjeździe na kamping. Rzecz jasna można próbować spać na gapę, licząc, że się nie natknie na rangersa i nie ma co się czarować ale robiliśmy to wielokrotnie, zresztą nie my jedni - średnio ponad połowa biwakujących waletowała. Rano wstajemy skoro świt i dzielimy się na 2 teamy, tzn. ja z Asiulą jedziemy autem naszych przyjaciół do miejsca gdzie kończy się trekking, a Maciek z Darią naszym autem udają się do punktu w którym wszystkie grupy rozpoczynają wędrówkę po wulkanach, tzw. Tangariro Crossing. Dzięki temu nie musimy płacić 60 NZD za osobę za transport busem po zakończeniu trekkingu. Po prostu w połowie szlaku w górach wymieniamy się kluczykami z samochodów i każdy wraca do swojego auta. Nie ukrywam, że my zaczynając wędrówkę tam gdzie wszyscy ją kończą, dokonaliśmy świetnego wyboru, gdyż na naszej drodze było puściuteńko. Pogoda tego dnia dopisuje wyśmienicie, idzie się bardzo dobrze po świetnie przygotowanym szlaku. Tutaj znowu mała dygresja. Infrastruktura turystyczna Nowej Zelandii to wzór dla innych krajów. Doskonale oznaczone i świetnie przygotowane szlaki, z miejscami do odpoczynku, z czystymi toaletami, po prostu ideał. Po drodze mijamy parujące, gorące źródła, następnie schronisko Ketetahi Hut i dalej mozolnie pnąc się w górę osiągamy czerwony krater, pod którym wymieniamy się kluczykami z Maćkiem i Darią. Widok z tego miejsca jest niesamowity: krater wygląda jak paląca się hałda, czuć siarkę i ciepło pod podeszwami, a poniżej widać kilka kolorowych jeziorek i hordę ekshibicjonistów, którzy kompletnie nago chodzą po górach. Dokładnie nie wiem o co w tym wszystkim chodzi ale to forma jakiejś naturystycznej nowozelandzkiej turystyki, podobnież bardzo popularna w tym kraju. Po 8 godzinach wędrówki dochodzimy do parkingu w Mangatepopo, myjemy się i wracamy naszym Nissanem do Ketetahi, skąd już razem z Maćkiem i Darią ruszamy w dalszą podróż. Tuż przed zmrokiem dojeżdżamy do Foxton Beach gdzie zostajemy na nocleg, na plażowym parkingu. Miejsce jest idealne, do dyspozycji mamy toaletę, prysznic i plażę, po której można jeździć autem!!! Rano po śniadaniu niewiele się zastanawiając korzystamy z tej opcji i udajemy się na przejażdżkę wzdłuż oceanu. Przy wyjeździe już na normalną drogę tracimy jednak trochę czasu na wyciąganiu samochodu Maćka, który zakopał się w kopnym piasku. Ogólnie jednak nowe doświadczenie i nowa przygoda, jak najbardziej udana. Z Foxton jedziemy już bezpośrednio do Wellington, które wita nas niestety deszczową pogodą. Tutaj też zastaje nas informacja o wielkim trzęsieniu ziemi, które nawiedza oddalone o 400 km Christchurch. Nieświadomi jeszcze tego jak wydarzenie to namiesza nam szyki postanawiamy dalej sztywno trzymać się planu wyjazdu. Tymczasem zwiedzamy Wellington, a w zasadzie największe i najnowocześniejsze muzeum Nowej Zelandii – Te Papa (wstęp wolny). 3 godziny, które tu spędzamy to absolutne minimum, które pozwala nam jedynie musnąć eksponatów i ledwo poczuć smak prawdziwej Nowej Zelandii. Z Muzeum udajemy się pod parlament, a następnie na dworzec kolejowy. Oba te miejsca to charakterystyczne dla miasta budynki o niezwykle ciekawej architekturze. Nabrzeżem wracamy do zaparkowanego u stóp góry Victoria auta i po zrobieniu zakupów w supermarkecie i zatankowaniu pojazdu, przenosimy się na nocleg na drugi koniec miasta w okolice zatoki Houghton. Co ciekawe w tym miejscu jest już zaparkowanych kilka vanów, które tak jak my na dziko będą tu nocować. strona 1 | 2 | 3 | 4 | 5 Po wyjściu na zwiedzających lub tych, którzy oczekują na swoją kolejkę zwiedzania czeka sklep z pamiątkami. Ale to nie byle jakie pamiątki a co za tym idzie, nie byle jakie są ceny. Pierścień z Władcy Pierścieni potrafi kosztować prawie 2000 dolarów nowozelandzkich. fot. Podczas zwiedzania 🙂 Nowa Zelandia to kraj, który od dawna był na naszej liście państw, o których marzymy i do którego planowaliśmy dotrzeć w podróży dookoła świata. Kraj kiwi, maori, czy kraina władcy pierścieni pobudza zmysły, chęci poznania, eksplorowania, doświadczenia i ma do zaoferowania wiele. Nowa Zelandia położona jest na dwóch głównych wyspach: północnej i południowej. Mimo tego, że stanowią jeden kraj to północ bardzo różni się od południa. Na znaczące różnice wpływa klimat, a co za tym idzie inna temperatura, fauna, flora, krajobraz i nastroje mieszkańców. Zdecydowanie warto zobaczyć obie wyspy, bo każda z nich oferuję coś innego, nietypowego, czego nie widzieliśmy w innych krajach. Pokuszę się na stwierdzenie, że Nowa Zelandia to kraj, w którym natura postanowiła zamieścić swoją esencję. Pisząc esencja natury mam na myśli wysokie, surowe góry, zielone pagórki, krystalicznie czyste jeziora, w których odbija się błękit nieba, liczne potoki, strumienie i wodospady, zielone lasy deszczowe, wulkany i księżycowy krajobraz, gejzery i buchająca z nich para niczym z piekła rodem. Do tego błękit oceanu, szerokie plaże do wyboru do koloru, nietuzinkowa fauna i flora, z wielkimi, starymi jak świat paprotkami, kolorowe papugi i ukryte w czeluściach lasu nieloty – kiwi. Fiordy, doliny, łąki, pola, lodowce i wszystko to co zapiera dech w piersiach i przypomina nam o tym jak wielka i potężna jest Ziemia, a jak mali jesteśmy my. Nie sposób jest opisać miejsca, które kryje w sobie Nowa Zelandia. Oczywiście część z nich jest bardziej znanych i rozsławionych, przez turystykę i nic w tym dziwnego. Nie wiem czy znam osobę, która nie chciałaby zobaczyć Nowej Zelandii. Jednak oprócz tych folderowych miejsc, kraj kiwi skrywa dużo więcej fenomenalnych zakamarków, które nie doczekały się specjalnej nazwy, ani infrastruktury turystycznej ułatwiającej dostęp do nich i dzięki temu w tym kraju możesz poczuć jak smakuje natura. Same jeziora, które większość turystów zna i odwiedza, mają tak długa linię brzegową, że oprócz punktów widokowych stworzonych głównie dla turystów jest setka innych miejsc (nad tym samym jeziorem), gdzie nie spotka się żywej duszy. fot. Zwyczane widoki z NZ 🙂 Utarło się, że wyspa południowa Nowej Zelandii jest numerem jeden. Powodem jest mniejsza liczba zamieszkującej ludności, spektakularne, wysokie góry, fiordy i fakt, że wyspa jest ‘bardziej dzika’. Czy po odwiedzeniu obu wysp mogę się pod tym podpisać?- Tak. Dla mnie wyspa południowa jest zdecydowanym numerem jeden. Nasz pobyt w Nowej Zelandii wypadł w okresie tamtejszej jesieni więc temperatury nas nie rozpieszczały. Domyślam się, że w okresie lata można jeszcze bardziej cieszyć się pięknem wyspy, jednak kolorowa jesień też jest piękna, a pierwsza wizyta w kraju kiwi nie musi być tą ostatnią. Nasza podróż po Nowej Zelandii trwała ponad 2 miesiące. W Christchurch kupiliśmy duży samochód, który służył nam za dom, rzecz jasna- środek transportu i schronienie przed deszczem i zimnem, którego było całkiem dużo. Jak i gdzie kupić samochód oraz informacje praktyczne o podróżowaniu po Nowej Zelandii znajdziecie tutaj. W tym poście chcielibyśmy podzielić się niesamowitymi widokami i krótkim opisem miejsc, które odwiedziliśmy podczas naszego pobytu w kraju kiwi. Co warto zobaczyć na wyspie południowej Nowej Zelandii? Nasza trasa śladami kiwi Christchurch Christchurch to największe miasto na wyspie południowej i jedno z głównych miast, gdzie odwiedzający zaczynają swoją przygodę ze względu na obecność lotniska, dobrą infrastrukturę turystyczną i dostępność do wielu produktów takich jak sprzęt turystyczny, czy dobrze wyposażone supermarkety, gdzie można zrobić zapasy żywności ( jeśli masz samochód). Lepiej wyposażyć się w suche jedzenie właśnie tam, niż kupować je w małych miejscowościach, gdzie ceny są wygórowane, a o promocjach nawet nie ma co marzyć. Nie ma się co oszukiwać, że nowozelandzkie miasta, nie są tym, co przyciąga tutaj turystów z całego świata. W konfrontacji z innymi miejscami w kraju kiwi, wypadają one nieco marnie. Christchurch w porze jesiennej jest potwierdzeniem tego, że najlepiej załatwić tam to, co załatwione być musi i ruszać w drogę. Takie wrażenie zostało nam po spędzeniu tam 2 dni na szukaniu samochodu i przygotowaniu się do dalszej podróży. Znając życie po dłuższym czasie miasto odkryłoby przed nami ciekawe zakątki i zakamarki. Jednak, żeby poczuć atmosferę niektórych miast trzeba dać im trochę czasu- a my postanowiliśmy, że nie tym razem. Są na świecie takie miasta jak Melbourne, Praga czy Rzym, gdzie po pierwszym dniu wiesz, że chcesz więcej i więcej. A są takie jak Christchurch, gdzie po paru godzinach wiesz, że możesz już jechać dalej. Miasto miastem, ale my mieliśmy to szczęście, że na końcu świata mieliśmy przyjemność spotkać naszych rodaków i spędzić z nimi 2 przyjemne wieczory z polską i nowozelandzką kuchnią, opowieściami zza oceanu i doborowym towarzystwie. Dziękujemy jeszcze raz za gościnę, czas i rozmowy do rana! Podsumowując Christchurch ukazało nam się jako zimne, smutne miasto, z którego chcieliśmy szybko wyjechać. Nie zwiedzaliśmy, nie dociekaliśmy, nie daliśmy mu szansy. Tak więc kupiliśmy samochód i daliśmy nogę. Jezioro Tekapo Turkusowe jezioro z kapliczką u boku. Głęboki kolor, góry na horyzoncie i urocza kapliczka z widokiem na to cudo tworzą niepowtarzalny klimat żeby się tam zatrzymać. Oczywiście jezioro Taupo nie kończy się na punkcie widokowym obok kaplicy. Linia brzegowa jest długa. Można zostawić samochód na jednym z kilku parkingów i udać się na długi spacer. fot. kapliczka nad jeziorem Tekapo fot. Jezioro Tekapo fot. Jezioro Tekapo Jezioro Pukaki + Glentanner Jezioro Pukaki to sławne jezioro, nad którym przy odpowiedniej widoczności rozpościera się widok na Mt Cook. Tak jak w przypadku pierwszego jeziora, linia brzegowa Pukaki jest długa, a miejsc z widokami, które zapierają dech w piersiach mnóstwo. Na jednym z brzegów znajduję się darmowy parking, gdzie można spędzić noc, a rano obudzić się w bajkowej scenerii. Wzdłuż zachodniego brzegu jeziora prowadzi droga, która wiedzie przez Glentanner do Mt Cook Village. Przy bezchmurnej pogodzie błękit nieba odbija się w tafli jeziora, dookoła góry, krystaliczne potoki i wodospady. Przy gorszej pogodzie widoki są nieco mniej zachwycające, ale nadal można podziwiać dzieło natury i czuć jej ogrom wokół. Obok jeziora znajdują się ławeczki, które zapraszają na chwile relaksu, a całkiem niedaleko kawiarenka, która jeszcze bardziej zaprasza do kupienia kawy. Nie daliśmy się długo prosić i przyjęliśmy zaproszenia. fot. Jezioro Pukaki fot. Kawa nad jeziorem Pukaki Mt Cook Village + Muller Lake + Hooker Lake Mt Cook Village to mała mieścinka, baza wypadowa na konkretne trekkingi dla zaawansowanych i mniej zaawansowanych. W sercu osady znajduję się oczywiście zaplecze noclegowe dla turystów i wspinaczy, parę budynków technicznych, przyjemna urządzona w starym stylu kawiarenka z tarasem widokowym, a oprócz tego dookoła góry, doliny, wodospady, potoki i owiana sławą góra Cooka. Bez dwóch zdań jest to miejsce dla miłośników gór, trekkingów, długich spacerów, wspinaczy i wszystkich tych, którzy kochają obcować z naturą. Oczywiście nawet poza sezonem turystów tam nie brakuje. Jednak nie jest to miejsce gdzie ustawiasz się w kolejce, żeby zrobić zdjęcie. Po drodze mija się innych turystów, ale sami lokalnymi nie jesteśmy więc nie ma się co dziwić, że prawie każdy kto do Nowej Zelandii przyjedzie to najprawdopodobniej to miejsce odwiedzi. Z wioski do Hooker Lake prowadzi Hooker Valley Track. Szlak jest łatwy- to tak jak dłuższy spacer w pięknej scenerii, lekko ponad 5 km w jedną stronę. Na końcu dochodzi się do jeziora Hooker, a za nim już tylko śnieg, lodowce i Mt Cook. Na samym początku na szlaku znajduję się jezioro Muller, które można podziwiać z wiszącego mostu. Miejsce zdecydowanie polecamy ! Sam dojazd tam to radość dla oczu. Oprócz tego klimatyczna wioska, rwące rzeki, mosty i góry to coś pięknego. Góry Cooka nie zdobyliśmy, i zdobyć nie próbowaliśmy, ale to zawsze dobry powód, żeby tam wrócić i zobaczyć jak wygląda to wszystko z innej perspektywy, nieco wyższej. fot. Jezioro Muller fot. Jezioro Muller fot. Jezioro Hooker fot. Hooker Valley Treck Wanaka Lake + Hawea Lake + Roy’s Peak Kolejne jezioro i kolejne warte uwagi, stworzone do podziwiania. Główną bazą turystyczną jest miejscowość Wanaka. Typowo kurortowe miasteczko, oferujące mnóstwo sposobów na aktywne spędzenie czasu w okolicy. Mimo tego, że turyści tam byli to panująca atmosfera pozwalała cieszyć się pięknem tego miejsca. W ciepły, jesienny dzień – niebieski kolor wody oraz kolorowe drzewa zachęcają do tego żeby zatrzymać się tam i czerpać dobrą energię z tego miejsca. To właśnie na jeziorze Wanaka rośnie samotne drzewo, które samotne jest tylko z nazwy. Co prawda rośnie samo, ale stało się ono jednym z ulubionych drzew przez odwiedzających. Codziennie mnóstwo ludzi uwiecznia je w swoich aparatach i trzeba przyznać, że wybrało sobie całkiem ładną lokalizację. Tak więc zdjęcie z samotnym drzewem mam i ja. fot. Jezioro Wanaka fot. Nad jeziorem Wanaka W sąsiedztwie Wanaka znajduję się drugie jezioro, nieco mniej turystyczne. Trzeba przyznać, że poziomem atrakcyjności nie odstaje od pierwszego. Wzdłuż jego zachodniego brzegu prowadzi główna droga, więc widoki można podziwiać zza szyby samochodu. Jezioro Hawea, bo taka jest jego nazwa podobało nam się nawet bardziej. Może ze względu na znikome zainteresowanie w tym czasie przez innych turystów, a może natura tam bardziej do nas przemówiła. Nie musze chyba pisać, że to idealne miejsce na piknik, ponieważ w Nowej Zelandii jest ich na pęczki. Tak czy inaczej było to perfekcyjne miejsce na kawę, więc nie odmawialiśmy sobie tej przyjemności. Czarna ambrozja w doborowym towarzystwie z przepięknymi widokami smakuje jeszcze lepiej . Droga wzdłuż Jeziora Hawea, po jakimś czasie łączy się z wschodnim wybrzeżem Wanaka. Znajduję się tam punkt widokowy, z którego można podziwiać drugą stronę tego cudu natury, gdzie jest nieco spokojniej. fot. Jezioro Wanaka Oprócz tych spektakularnych jezior w okolicy znajduję się szczyt: Roy’s Peak, który kusi piechurów, do wdrapania się na jego zbocza. Na górę prowadzi dość stromy szlak, który pot wyciska, nawet jesienią. Trekking tam nie należy do niedzielnych spacerów, ale do wspinaczki sporo mu brakuje. Łączny czas pokonania szlaku w dwie strony to około 5 lub 6 h. Zależy to głównie od szybkości wchodzenia i kondycji. Widoki z góry są cudowne! Z jeziora wyrastają zielone pagóry, na dole widać stada pasących się owiec, miasteczko Wanaka oraz pola dookoła. Mi osobiście przypominało to trochę norweskie lofoty, chociaż muszę przyznać, że dla mnie są one nadal w czołówce i wygrywają w tym rankingu piękna natury. fot. Roy´s Peak Trail fot. Roy´s Peak Trail fot. Roys Pea´k Trail fot. Roy´s Peak Trail fot. Roy´s Peak Trail fot. Roy´s Peak Trail Wakatipu Lake+ Queenstown Queenstown – mekka dla miłośników sportów extremalnych, snowboardzistów, narciarzy, imprezowiczów, nocnych marków, ludzi lubiących ruch, aktywność, nocne życie, góry i kozackie hamburgery. fot. Jezioro Wakatipu Witamy w Queenstown! To najbardziej znane miasto na wyspie południowej i cieszące się najlepszą renomą. Nic w tym dziwnego. Ze swoim położeniem trafiło w dziesiątkę! Jezioro, góry idealne do uprawiania zimowych sportów, dobra dostępność komunikacyjna i atmosfera, która sprawia, że to miasto żyje! Nie brakuje tam oczywiście fancy knajpek, kolorowych sklepów z odzieżą outdoorową i wachlarzu możliwości spędzenia czasu wolnego: lot helikopterem, raffting, bungee jumping, paralotnie, spadochrony i wszystko to co adrenalinkę podnosi. Oprócz usług związanych ze sportami extrealnymi Queenstown dba również o nasze żołądki. Może nie tyle o żołądki, co o kubki smakowe. Witryny kawiarenek, piekarni i restauracji zachęcają, a sława jednej z nich obiegła cały świat, a wiedzą o tym zwłaszcza fani hamburgerów. Ferburger bo tak nazywa się knajpa to legenda, która zwabia na koniec świata wszystkich tych, którzy poddają się swojej miłości do tych przysmaków. Nie daliśmy się długo prosić, jeszcze przed wjazdem do miasta nasz GPS wiedział, gdzie znajduje się owa knajpa. Czekaliśmy tylko na dobry moment, kiedy głód powie tak. Nie zwlekając ustawiliśmy się grzecznie w kolejce. Na szczęście obsługa działa bardzo sprawnie, bo chętnych na hambuksa nie brakuje. Obawiałam się trochę, że reklama zrobiła swoje i mogą nie sprostać oczekiwaniom, które były duże. Ale nie zawiedli ! To był przekozacki hamburger z frytkami! Ja wzięłam standard z wołowinką w normalnych rozmiarze, ale Kaja i Paweł polecieli po bandzie i zamówili XL ! To było coś! Po takim obiadku nawet deser nie wchodził w grę. Co do cen wypasiony XL kosztował NZD, a zwyczajny 13 NZD. Ten obiad do najtańszych nie należał, ale na pewno zaliczał się do tych najlepszych. fot. Ferburger, Queenstown fot. Ferburger, Queenstown fot. Ferburger, Queenstown Glenorchy + Paradise Do Glenorchy dojechaliśmy późnym wieczorem. Mieliśmy nadzieje na kemping i prysznic, prowadzeni przez aplikację WikiCamps. Niestety – było po sezonie, a tym samym kemping był nieczynny. Cóż darmowe rozbicie namiotu się nie udało, to może jakiś płatny nocleg? Niestety nic w promieniu rozsądnego dojazdu. Może tanie hostele? Hotele owszem, ale żeby tanie? Temperatura spadała poniżej zera więc chcąc mieć komfort dnia następnego i nie obudzić się jako sopel lodu postanowiliśmy zapłacić za najtańszą możliwą opcję. Były to domki dla backpakersów, które temperaturą nie grzeszyły, ale po odkręceniu grzejnika na maxa źle nie było. Ok 35$/os. Rano dobry start z kawą i jajkami na bekonie i można było rozpocząć mroźny, słoneczny poranek z uśmiechem na ustach. fot. Jezioro Glenorchy fot. Glenorchy fot. Jezioro Glenorchy Przyznam, że to miejsce, jezioro Glenorchy, drogi tam, a na koniec wioska, która nazywa się Paradise to jedne z miejsc, które zrobiły na mnie duże wrażenie. Czułam radość z samego przebywania tam. Tafla spokojnego, turkusowego jeziora odbijała szczyty gór. Oprócz nas nie było tam żywego ducha! Tylko my, natura, zimny poranek i wszechogarniający spokój. Nic dziwnego, że kręcili tutaj sceny z władcy pierścieni. Sama bym wybrała to miejsce, jako jedno z top. Niedaleko Glenorchy znajduję się wioska Paradise. To dopiero była sielanka. Idealne słowo, które opisuje to miejsce to Eden, kraina mlekiem i miodem płynąca, idylla albo po prostu raj. Ja czułam się jakbym przeniosła się do Pana Tadeusza i znajdowała się w Soplicowie z mojej wyobraźni. Może moja wyobraźnia pobiegła trochę za daleko ale z ręką na sercu nazwa raj jest jak najbardziej adekwatna to tego miejsca. fot. Miejscowość Paradise fot. Okolice miejscowości Paradise fot. Miejscowość Paradise Fiordland National Park Droga wiodąca od Jeziora Te Anau do Milford Sounds jest absolutnie godna poświęcenia czasu i uwagi. Mało ludzi, dużo gór i natury. Sama droga jest urzekająca. Wzdłuż trasy jest mnóstwo punktów widokowych, a oprócz tego wiele miejsc, gdzie można zacząć dłuższy lub krótszy trekking prowadzący do ciekawych miejsc. Nie trzeba się zatrzymywać w każdym, ale poświęcenie czasu na kilka z nich na pewno nie będzie czasem straconym. Naszym celem było Milford Sounds. Po drodze zatrzymywaliśmy się żeby podziwiać widoki i rozprostować kości. Ten region oferują lasy deszczowe, rwące rzeki, jeziora, góry, wodospady. A wszystko to skompresowane na stosunkowo małej powierzchni. fot. Mirror Lakes fot. Mirror Lakes fot. Chasm fot. Widoki podczas drogi przez Fjordland Milford Sounds można zwiedzić na parę sposobów, pieszo, kajakiem, czy statkiem. Pieszy trekking trzeba rezerwować z wyprzedzeniem. W zależności od sezonu chętnych jest mniej i więcej, ale zawsze są. Link do rezerwacji: . Co do kajaka, to latem na pewno jest cudnie. Przyznam, że jesienią nie widziałam żadnego śmiałka, ale może i jest opcja. Trzecia alternatywa to statek. Opcja statek sam w sobie, ale statek wraz z lunchem. My wybraliśmy statek + lunch, bo akurat o godzinie o której byliśmy na miejscu był z lunchem wiem czemu nie? Cena nie różniła się więc tyle dobrego. Bilety kosztują od 80 do 90 NZD. O tyle o ile droga na Milford Sounds zwalała z nóg, o tyle sam rejs nas na kolana nie położył. Oczywiście było ładnie, były małe foki, były wodospady i fiordy rzecz jasna. Ale spędzając sporo czasu w Norwegii co nie co się już widziało i szczerze mówiąc po zobaczeniu lofotów, rejs po Milford Sounds jesienią nie należał do tych łaaaaaaał! Nie poleciłabym tego rejsu, zwłaszcza że bilet wcale tani nie był. Chylę czoła jednak lunchowi. Było naprawdę smacznie i do wyboru do koloru: owoce morza, mięsko, różności azjatyckie,owoce, kawa, herbata, a na koniec nawet lody. Podsumowując Milford Sounds było bardzo ładne i nie chcę dawać krzywdzącej opinii. Jednak myślę, że trekking tam byłby dużo lepszą opcją! Trzeba tylko pamiętać o rezerwacji. Dzięki temu, na szlaku nie ma tłumów i Nowozelandczycy mogą kontrolować ruch turystyczny, tak aby ludzie nie zadeptali tego co piękne. fot. Milford Sound fot. Milford Sound fot. Milford Sound Bluff + Slope Point Oba te miejsca uchodzą za koniec świata. Nowa Zelandia już jest dla nas końcem świata, a tu jeszcze koniec świata na końcu świata! Pewnie, że chcieliśmy tam pojechać. Mimo wielu negatywnych opinii o Bluff, że nic tam nie ma, czuć w powietrzu zapach ryb i ogólnie nic specjalnego- pojechaliśmy to sprawdzić. Okazało się, że rzeczywiście śmierdzi rybami, mocno wieje, klimat raczej depresyjny, widoki mocno zwyczajne, a na końcu stoi żółty drogowskaz. Nie polecam. Jak dla mnie szkoda kilometrów. fot. Bluff fot. Bluff Drugim końcem świata, czyli punktem wysuniętym najbardziej na południe ( nie wliczając Stewart Island) jest Slope Point. Tam widoczki już pierwsza klasa. Droga asfaltowa zamienia się w szutrową, dookoła łąki, owce i błękit oceanu! Slope Point zasługuje na odwiedziny i na pewno kilometrów nie szkoda. My koniec świata widzieliśmy tylko z daleka. Niestety w tamtym czasie coś na drodze nie wydarzyło i zamknęli dojazd na każdy możliwy sposób więc pocałowaliśmy klamkę. Tak więc Bluff- nie, Slope Point- tak. Po drodze z Milford Sounds do Bluff mija się jedno z większych miast Invercargill. Miejsce dość smutne, bez oznak radości życia, dotknięte przemysłem morskim, rybami i lekką depresją. Gówna ulica z pamiątkami oczywiście była, nawet Starbucks więc ludzie tam żyją. Na dłuższą chwilę nie polecam. Dunedin+ Katiki Point + Moeraki Dunedin specjalnie nie zwiedzaliśmy. Miasto wyglądało jednak przyjaźniej niż Invercargill. Obierając kurs na Pack’n’Save ( supermarket) rzucił nam się w oczy wielki napis Cudburry World. Nie muszę chyba pisać, gdzie znaleźliśmy się 5 minut później? Do muzeum czekolady nie wchodziliśmy, ale do sklepu i kawiarni owszem ! Ta kawa z czekoladą made my day! To była przepyszna mocha z kokosową czekoladą coś pięknego. Takie niespodzianki rano lubię! fot. Fabryka czekolady Catbury Land fot. Kafajka w fabryce czekolady Catbury Land Z naładowanymi bateriami pojechaliśmy dalej zobaczyć foki i pingwiny. Celem było Katiki Point. Miejsce urodziwe, droga sielska, tylko dlaczego znowu było zamknięte? Tym razem droga na Pinguin Lookout była nieczynna. Pożegnaliśmy się więc tutaj z pingwinami, ale za to foczki i lwy morskie były. Jestem fanem podglądania dzikich zwierząt w ich naturalnym środowisku. Lwy morskie leniwie leżały i śmierdziały, a foczki bawiły się w wodzie, albo leniły się na słońcu. fot. Droga na Katiki Point fot. Katiki Point fot. Katiki Point fot. Katiki Point fot. Katiki Point Po drodze na północ mijaliśmy Moeraki, czyli okrągłe kamienie na plaży i w morzu. Zboczyliśmy z trasy żeby je zobaczyć i tak jak myśleliśmy nic specjalnego. Parę kamieni, mnóstwo chińczyków i tyle. Jak ktoś ma ochotę na spacer po plaży to jak najbardziej. Jak ktoś jedzie tutaj specjalnie po to, żeby zobaczyć te kule to nie warto. Na trasie mijaliśmy kolejne miasteczko, gdzie można spotkać kolonie pingwinów. Miasto nazywa się Omaru i pingwiny faktycznie są ale my nie mieliśmy szansy zobaczyć ich tutaj z bliska. Za to śmierdzące lwy morskie owszem. Widzieliśmy je na tyle blisko, że mogliśmy je poczuć. fot. Moeraki Arthur Pass To jedno z najpiękniejszych i najzimniejszych miejsc na Wyspie Południowej. Można tutaj zobaczyć kiwi, który ma swoje siedliska w tych okolicach. My widzieliśmy tylko znak, że kiwi tu występuję i na tym koniec. Kiwi jest trudno uchwytną zdobyczą. Zazwyczaj w dzień śpi a uaktywnia się nocą. fot. Arthur Pass Nie tracąc nadziei na spotkanie, udaliśmy się w treka. Treking w góry o tej porze roku nie należał do łatwych zadań, ze względu na śnieg, lód i śliską powierzchnię. Trochę adrenalinki po drodze i udało się wejść na szczyt. Widoki na masywne, ośnieżone szczyty i wąską przełęcz są bezcenne. Na górze znajduję się schronisko, a raczej budka gdzie można odpocząć itp. Nie był to sezon więc nikogo tam nie było, a ściany odbijały echo, ale miejsce w sam raz żeby uchronić się przed wiatrem i zjeść lunch. Czas trwania treka jest zależny od sezonu i trasy. My kempingowaliśmy około 2 h drogi od wejścia na szlak. Rano spokojnie dojechaliśmy do miejsca, napiliśmy się kawy i około 12 zaczęliśmy trekking. Zdążyliśmy wejść, zejść i podziwiać widoki z góry. W naszym przypadku, gdzie szlak był pokryty śniegiem i lodem rozsądnie było zejść przed zachodem Słońca, i tak też zrobiliśmy. Jeden dzień na dojazd tam z darmowego kempingu, trek, i oddalenie się w miejsce kolejnego darmowego miejsca do kempingowania wystarczy. Oczywiście jeżeli ktoś chciałby spędzić tutaj więcej dni na piesze treki w górach na pewno by się tutaj nie nudził. To miejsce to zdecydowane 10/10. fot. Nocleg przed Arthur Pass fot. Arthur Pass fot. Arthur Pass fot. Arthur Pass fot. Arthur Pass fot. Arthur Pass fot. Arthur Pass Abel Tasman National Park Do Parku udaliśmy się w celu trekkingu wzdłuż wybrzeża. Przeznaczyliśmy na ten trekking jeden dzień. Szlak jest bardzo długi i dobrze jest podzielić go na 2 dni. My spacer zaczęliśmy w miejscu Abel Tasman National Park Carpark. Jeżeli zdecydujecie się na jeden dzień trekkingu, to niestety trzeba wrócić ta samą trasą na parking. Jeżeli wybieracie opcję z noclegiem to wcześniej trzeba zarezerwować nocleg na trasie. Przykładowo 30 km od miejsca startu znajduje się Awaroa Camp site . Tam można spędzić noc i nad ranem ruszyć dalej. My nie korzystaliśmy z noclegu i w punkcie Yellow Point, który jest oddalony 7,5 km od parkingu zawróciliśmy. Był to przyjemny, długi spacer wzdłuż wybrzeża przez ‘paprotkową’ dżunglę. Po drodze szczególnie podobała nam się spokojna plaża przy Apple Bay i nietuzinkowa dla nas flora. Czy ten szlak ma coś wspólnego z achami i ochami? Nie do końca… Nie możemy powiedzieć, że nie warto tam jechać, bo na pewno warto. Jednak to miejsce nie zrobiło na nas super wrażenia. Chyba jednak wolimy góry … fot. Apple Bay fot. Apple Bay fot. Abel Tasman National Park fot. Abel Tasman National Park fot. Abel Tasman National Park fot. Abel Tasman National Park Naszą przygodę z południową wyspą zakończyliśmy w Picton. Przyjemna mieścinka otoczona górami, gdzie czeka się na opuszczenie wyspy południowej promem. Przepłynięcie Cieśniny Cooka z Picton do Wellington zajmuje około 3 godzin. Można wybrać firmę Interislander lub Bluebridge. Jeżeli nie bookujemy biletu z własną kabiną to nie ma to większego znaczenia, którą firmę wybierzemy. Ceny są podobne. Główna różnica pomiędzy kosztami za bilet dotyczy pory rejsu- dzienne są droższe od nocnych. Za dnia możemy podziwiać piękne widoki, jednak wtedy trzeba zapłacić nieco więcej za bilet. W nocy nie widać nic, ale bilety są tańsze. Prom pływa około 5 razy dziennie zależy od sezonu. Bilety można kupić on-line. My bookowaliśmy je z małym wyprzedzeniem około 4 dni i nie było problemu z wolnymi miejscami, nawet w dniu wyjazdu ( maj, poza wysokim sezonem). Cena za osobę to około 60 NZD. Z samochodem jest drożej adekwatnie co do wielkości auta. My za 3 osoby z samochodem Honda Odyssey zapłaciliśmy około 290 NZD. Jeżeli chcesz dowiedzieć się więcej o Nowej Zelandii zajrzyć do innych wpisów: JACHTOSTOP NOWA ZELANDIA NOWA ZELANDIA – INFORMACJE PRAKTYCZNE NOWA ZELANDIA- CO WARTO ZOBACZYĆ NA WYSPIE PÓŁNOCNEJ YJvzbs.
  • 9x0dtkvbhz.pages.dev/113
  • 9x0dtkvbhz.pages.dev/203
  • 9x0dtkvbhz.pages.dev/80
  • 9x0dtkvbhz.pages.dev/108
  • 9x0dtkvbhz.pages.dev/232
  • 9x0dtkvbhz.pages.dev/160
  • 9x0dtkvbhz.pages.dev/87
  • 9x0dtkvbhz.pages.dev/144
  • 9x0dtkvbhz.pages.dev/11
  • śladami władcy pierścieni nowa zelandia