Pandemię "zawdzięczamy" Chinom. Nie ma na świecie miejsca na rywalizację dwóch mocarstw. Europa została wyeliminowana. Pora na Rosję? Byłby to szatański plan
Samorządowcy chcą ponownego uruchomienia dawnej linii kolejowej z Przemyśla do Ustrzyk Dolnych przez... Ukrainę. Przede wszystkim byłaby to atrakcja turystyczna, ale nie tylko ta branża miałaby linia funkcjonowała jeszcze przed II wojną światową. Nowe, powojenne granice nie zamknęły połączenia, funkcjonowało aż do 1994 r. Tuż za Przemyślem pociąg, przez przejście kolejowe w Malhowicach, wjeżdżał na terytorium ZSRR, a później Ukrainy. Przejeżdżał kilkanaście kilometrów, przez Chyrów, aby ponownie wjechać do Polski i przez przejście w Krościenku dotrzeć do Zagórza. Po drodze mijał Ustrzyki odcinku ukraińskim składu pilnowali polscy i ukraińscy pogranicznicy. Nie wolno było wsiadać i wysiadać. Zabronione było nawet otwieranie okien. Jednak, pomimo, że skład wjeżdżał do innego kraju, nie trzeba było paszportów, i to najchętniej wykorzystywali turyści, gdyż w ludowej Polsce o paszport było przejażdżka takim pociągiem byłaby pewnie jeszcze większym kąskiem turystycznym, gdyż byłaby to jedyna linia kolejowa, łącząca dwa miasta Unii Europejskiej, przez terytorium leżące na zewnątrz drewno i kamień- Z Bieszczadów sukcesywnie wywozi się potężne ilości drewna. Z tego powodu myślę, że Lasy Państwowe powinny być zainteresowane tym tematem. Ponadto w Bieszczadach mamy kamieniołomy. To też surowiec, który można wywozić koleją - mówi Henryk Sułuja, burmistrz Ustrzyk został przedstawiony podczas wspólnych obrad w Przemyślu Zarządu Województwa Podkarpackiego oraz Związku Gminy Fortecznych Twierdzy Karapyta, marszałek podkarpacki zapewnił, że dostępność komunikacyjna regionu, a zwłaszcza Bieszczad, jest ważna dla samorządu. Jednak od razu dodał, że najpierw trzeba poznać koszty uruchomienia i utrzymania z Przemyśla w kierunku na Malhowice przestała być użytkowana w 1994 r., po likwidacji połączeń do Ustrzyk. Obecnie jej stan jest fatalny. Przepusty są zniszczone, stacje zarośnięte, a torowisko w sporej części rozkradzione przez złomiarzy. Reaktywacja tego szlaku oznaczałaby ogromne ponad 60 mln złotych- Linia po stronie polskiej wymaga pełnej rewitalizacji. Stan techniczny odcinka po ukraińskiej stronie jest zadowalający, ale w przypadku planów uruchomienia połączenia, również konieczne będą prace rewitalizacyjne. W odcinka po stronie ukraińskiej brak jest szczegółowych danych o potrzebnym zakresie prac - twierdzi Wiesław Bek, rzecznik marszałka W tej i innej sprawie prowadzimy intensywne rozmowy z PKP Polskie Linie Kolejowe. W przyszłej perspektywie finansowej chcielibyśmy dać zarządowi spółki PKP PLK pewne gwarancje, że w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego znajdą się pieniądze na modernizację linii kolejowych, które dzisiaj są zagrożone zawieszeniem. Jest to niepokojące w poszczególnych częściach województwa. Mamy sygnały, że w tej sprawie będziemy musieli zaangażować własne środki. I w tym aspekcie myślimy głównie o dostępności Bieszczad - mówi szacunków, reaktywacja linii kosztowałaby ponad 60 mln złotych. Bez pomocy unijnej inwestycja jest niemożliwa do ciągu kilkunastu minionych lat to kolejny pomysł na reaktywację tego połączenia ofertyMateriały promocyjne partnera
Translations in context of "upadkiem Związku Radzieckiego" in Polish-English from Reverso Context: Mistrzostwo ZSRR przestało istnieć wraz z upadkiem Związku Radzieckiego.
Felieton. Moim ulubionym autorem był i pozostanie do końca życia dziewiętnastowieczny galicyjski rymarz Stanisław Jachowicz, osobliwie dla głębi i ponadczasowej aktualności nauk moralnych: „Adelciu, twa imienniczka/ Napierała się pierniczka/Myślisz, Adelciu, że jej mama dała?/Nie. - A dlaczego? Bo się napierała”. „Mówić Jachowiczem” (no, prawie) zaczął „Zielony balonik”, lansując tworzone przez Boya nowe popularne do dziś wersje poematów. Galicyjskie gimnazja najbardziej lubiły sławny poemat o Wandzi: „Droga Wandziu - rzekła ciotka/Nie obgryzaj mi nagniotka/Wandzia ciotki nie słuchała/Zgryzła i zwymiotowała” - oraz „Staś na sukni zrobił plamę/oblał bowiem ponczem mamę/A widząc ją w strasznym gniewie/Jak przepraszać,sam już nie wie/Plama głupstwo - mama doda/Ale ponczu, ponczu szkoda”. Moje pokolenie, przejmując tę spuściznę, dorzuciło coś niecoś od siebie. Inspiracją nie był już Jachowicz, kto by tam zresztą o nim myślał, były ważniejsze sprawy. W latach 40. i 50. zgodnie z repertuarowymi wytycznymi śpiewano publicznie „O, Wodzu Narodów, potężny Stalinie, o Tobie dziś pieśni układa nasz lud”. No wiec, lud układał: „Niech żyje nam towarzysz Stalin/On usta słodsze ma od malin/ Niech żyje nam Armia Czerwona/Przez sojuszników dozbrojona”. Lata 60. i 70. przyniosły, osobliwie w środowisku studenckim, prawdziwy wysyp najrozmaitszych rymowanek, wtłaczanych w melodie popularnych pamiętam powstałą po zamachu na afrykańskiego przywódcę nową wersję przeboju Freda Buscaglione: „Kryminal tango/ Kongo w żałobie/ Lumumby nie ma/Lumumba w grobie/Kasavubu i Mobutu/ Zastrzelili go ze śrutu”. Ogromnie popularne były deklaracje: „Nie oddamy Chinom Związku Radzieckiego/Nie oddamy Chinom Kraju Rad/Wania, już nie musisz uczyć się chińskiego…”. Wszechobecny kiedyś kult Stalina zastąpiła powszechna obligatoryjna miłość do człowieka „który choć umarł, jest wiecznie żywy”. Akademiki śpiewały: „Dzisiaj rano zapytała mnie dziewczyna/- Czemu ty nie przypominasz mi Lenina?/A więc maszeruj, maszeruj głośno krzycz/- Niech żyje nam Wołodia Iljicz!/W mieście Moskwa żyje sobie komsomolec/Co społecznie dla Lenina oddał stolec”. Itd., itp. Szacunek dla przywódcy światowego proletariatu objął, co zrozumiałe, także jego małżonkę: „Jeśli nie chce ci się rano podnieść dupska/Pomyśl jak musiała walczyć Nadia Krupska/Ech, jakie ty masz piękne dupsko/Nadieżdo Krupsko! Arcymistrzem wykonywania tych przebojów był krakowski działacz studencki, później wieloletni świetny dziennikarz PAP Zbigniew Krzysztyniak. Ostatnio zdmuchnął go wiatr historii, czy aby nie za jakoweś aktualne kompozycje słowno-muzyczne? Z prawdziwym wzruszeniem pamiętam jego wykonanie nihilistycznej ballady : „(…)Fabryka huczy, dziarsko warczy krosno/Stalowy rumak orze pola szmat/A w moich snach rozkosznie pachnie wiosną/Bo ja mam w dupie, w dupie cały świat”.Repertuar młodego Polaka był rezultatem skrupulatnej realizacji wytycznych propagandowo-wychowawczych, kopiowanych ślepo ze wzorów radzieckich. Przy zderzeniu z polską świadomością historyczną i z realiami epoki takie tuzy jak Stalin czy Lenin (nie mówiąc już o Dzierżyńskim czy Rokossowskim) były bez szans. Ale przy okazji mimowolną ofiarą niezamierzonych zohydzeń padli „z automatu” dawni polscy działacze socjalistyczni, z najpiękniejszych postaci tego ruchu - Ludwik Waryński, bohater ballady Władysława Broniewskiego, śpiewanej jak Polska długa i szeroka na melodię walczyka „Wlazł kotek na płotek”: „Raz jeszcze się dźwignął na boku”/Ja…muszę… Tam na mnie czekają”/I runął w ostatnim krwotoku/I umarł i wrócił do kraju”/Trala la lala… Socjalizm z definicji kojarzył się źle. A jakby uzupełniając te studenckie interpretacje gloryfikujących go utworów - oszaleli radni wyrzucają do dziś z nazw ulic nazwiska znane im głównie z dawnego, młodzieżowego śpiewnika.
YSvBmLb. 9x0dtkvbhz.pages.dev/2209x0dtkvbhz.pages.dev/129x0dtkvbhz.pages.dev/3929x0dtkvbhz.pages.dev/1719x0dtkvbhz.pages.dev/3519x0dtkvbhz.pages.dev/2209x0dtkvbhz.pages.dev/829x0dtkvbhz.pages.dev/99x0dtkvbhz.pages.dev/280
nie oddamy chinom związku radzieckiego